Strategia lwa czy strategia lisa?
Sędziowskie dylematy: fragment książki Ewy Siedleckiej
Stać twardo na gruncie wartości? Odmawiać podporządkowania się bezprawnemu prawu? Pamiętać, że każda koncesja na rzecz bezprawia, nawet jako wybór mniejszego zła, autoryzuje bezprawie? Wreszcie: polec na barykadzie, ale z honorem?
Czy raczej wykorzystać słabe punkty przeciwnika? Wlewać się jak woda w szpary skały, żeby ją rozsadzić? Iść na kompromisy, byle trwać na przyczółku, na którym mimo wszystko można zrobić coś pożytecznego? Albo strategia znana z PRL: wejść w system po to, by go łagodzić i modernizować od środka.
W przypadku zmian w prawie, które reguluje przecież wszystkie dziedziny życia państwa i społeczeństwa, jest jeszcze jeden aspekt przy wyborze strategii: odpowiedzialność za państwo, za to, żeby nie potęgować chaosu i nie uruchamiać postępującej destrukcji.
Chaos prawny
Po raz pierwszy dylemat strategii lwa czy lisa pojawił się przed sędziami Trybunału Konstytucyjnego. Dotyczył wpuszczenia lub nie dublerów sędziów do Trybunału. Zaprzysiężeni nocą zjawili się rannym świtem w asyście BOR, by tego samego dnia sądzić pisowską ustawę „naprawczą”. Prezes Andrzej Rzepliński z ówczesnym szefem Biura Trybunału, ministrem Maciejem Granieckim, wybrali strategię lisa: wpuścili, dali gabinety i pensje, ale nie dopuścili do orzekania. Czy słusznie? W ten sposób częściowo uprawomocnili ich obecność w Trybunale. A dubler Mariusz Muszyński dostał dostęp do rozmaitych informacji dotyczących funkcjonowania Trybunału. Jako wyszkolony agent potrafił je zdobywać. I wykorzystywać.
Sędziowie Trybunału wielokrotnie stawiani byli przed dylematem: strategia lwa czy lisa? Najważniejszy: zostać, by w ten sposób przyczyniać się do podniesienia jakości orzecznictwa, ale też legitymizować Trybunał, czy odejść, pokazując, że ta instytucja przestała pełnić funkcję Trybunału Konstytucyjnego.