Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

I Kaczyński, i Schetyna mają o czym myśleć po wyborach

Grzegorz Schetyna Grzegorz Schetyna Agencja Gazeta
Najważniejsza metoda polityczna PiS po prostu przestaje działać. Ale partia Schetyny papierów na wygranie wyborów parlamentarnych jeszcze nie posiada.

Jeśli procentowy wynik w wyborach do sejmików jest barometrem sympatii politycznych Polaków, to na razie PiS obronił swoją pozycję. Choć zwycięstwo partii rządzącej nie jest już tak zdecydowane jak trzy lata temu. W realiach naszej ordynacji kluczowa jest zawsze różnica pomiędzy dwoma najsilniejszymi ugrupowaniami. Im większa, tym więcej zwycięzca „zasysa” dodatkowych mandatów (kosztem ugrupowań, które znalazły się pod progiem). W 2015 r. PiS pokonał PO różnicą ponad 13 punktów procentowych, co przyczyniło się do zdobycia przez tę partię większości. W zanadrzu jako potencjalnego koalicjanta mając jeszcze Kukiza na czele trzeciej siły parlamentarnej.

Przewaga PiS nad KO stopniała

W tegorocznej elekcji do sejmików ugrupowanie Kaczyńskiego już nie odtworzyło tych przewag. Procentowo straciło pięć punktów (choć Koalicja Obywatelska również, jeśli porównać jej obecne zdobycze do połączonych wyników PO i Nowoczesnej z 2015 r.). Przewaga rządzących nad KO stopniała jednak do ośmiu punktów procentowych. A co najważniejsze, trzecią siłą w tych wyborach zdecydowanie okazał się PSL, który – wedle sondażu Ipsos – uzyskał imponujące 16,6 proc.

Niestety nie wiemy jeszcze, jak zostaną podzielone mandaty w sejmikach. To kluczowa informacja, bez której nie sposób klarownie odpowiedzieć na pytanie, kto „wygrał” wybory samorządowe. Ostatecznie liczyć się bowiem będzie to, ile komu przypadnie realnej władzy w urzędach marszałkowskich. Na razie wydaje się, że w większości regionów sejmikowe koalicje PO-PSL (teraz w wersji KO-PSL) powinny być kontynuowane.

Reklama