Od połowy 2019 r. miały wejść w życie nowe zasady odbioru śmieci komunalnych. Dotychczas obowiązywała segregacja na frakcje suchą, zmieszaną i szkło. Po zmianie we wszystkich gminach mieszkańcy byliby zobowiązani do podziału swoich odpadów na pięć frakcji (szkło, papier, metale i tworzywa sztuczne, odpady biodegradowalne oraz zmieszane). Dzięki temu Polska wypełniłaby swoje zobowiązania związane z gospodarką odpadami i łatwiejszy stałby się recykling.
Czytaj także: Jak największe miasta na świecie radzą sobie ze śmieciami
Najwięcej straci Warszawa
Pod koniec roku resort ochrony środowiska wydał jednak rozporządzenie odsuwające te zmiany w czasie, realnie aż do stycznia 2020 r. Już mniejsza o to, że wszystko odbyło się błyskawicznie i z zaskoczenia, bo do takich metod tego rządu już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Gorzej jednak, że użyto argumentów nie do końca prawdziwych. Mianowicie resort uznał, że samorządy nie zdążą przygotować się do zmian. Demagogicznie uzasadniano też, że to korzystne dla mieszkańców, bo dłużej będą taniej płacić za odbiór swoich odpadów. Tymczasem część samorządów już rozpisała przetargi według nowych zasad i nie może się z nich wycofać. Dojdzie do tego, że jedni dłużej skorzystają z tańszego systemu, a inni w tym czasie będą już płacić więcej. Ani to sprawiedliwe, ani rozsądne.
Najwięcej straci Warszawa, bo tu gospodarka odpadami dotyczy ok. 2 mln mieszkańców. Urzędnicy stołecznego ratusza podejrzewają, że ta gra śmieciami została wymyślona, aby upokorzyć stołeczny samorząd. – To kara za przegrane przez PiS wybory samorządowe w stolicy – mówi nam jeden z samorządowców. Resort środowiska do niedawna wskazywał Warszawę palcem jako miasto, które zwleka z ogłoszeniem przetargu i wlecze się w ogonie najbardziej ślamazarnych samorządów. A kiedy wreszcie miasto stołeczne przetarg rozpisało, dokładnie w dniu otwarcia ofert wydano rozporządzenie zmieniające zasady. Warszawa będzie teraz płacić więcej za odbiór śmieci niż wiele innych jednostek samorządowych.
Coś tu brzydko pachnie
Wiemy, że przetargów nie rozpisały jeszcze niektóre gminy, w których wygrał PiS. Czy dlatego, że w porę je ostrzeżono, aby się nie spieszyły? Udowodnić się tego nie da, ale podejrzenia wydają się uzasadnione. Cała ta sprawa dotycząca śmieci jest nomen omen nieczysta i brzydko pachnie.
A nawet pomijając wątek zagrania na nosie warszawskiemu ratuszowi, pozostawia niesmak także ze względu na ochronę środowiska. To kolejny dowód na całkowite ignorowanie przez aktualny rząd wymogów ekologii. To już nie tylko stawianie na zabójczy dla środowiska węgiel i bagatelizowanie odnawialnych źródeł energii, ale i przedłużanie systemu gospodarki odpadami zagrażającego ekologii. Kiedyś zapłaci za to nie ten rząd, ale my wszyscy własnym zdrowiem.
Czytaj także: Rynek odpadów – raj dla oszustów