Szef episkopatu abp Stanisław Gądecki ubogacił opinię publiczną „komunikatem” w sprawie rozdziału Kościoła i państwa. Nie pierwszy raz zabiera głos na ten ważny temat. Nie pierwszy też raz jego wypowiedź nie jest próbą rozwiązania problemu, ale jego kolejnym przykładem.
Rozdział państwa i Kościoła tak, ale na zasadach współpracy
Wcześniej abp Gądecki ogłosił publicznie, że „Kościół jest duszą państwa” i że nigdy nie było takiego zjednoczenia państwa i Kościoła, jak pod rządami pisowskiej prawicy. Trudno to odczytać inaczej niż jako zachętę do przenikania się państwa z katolicyzmem i Kościołem rzymskokatolickim.
Ale znajdziemy też wypowiedzi tego samego hierarchy, w których zapewnia, że jego Kościół nie ma problemu z owym rozdziałem opartym na zasadzie współpracy. Ani z zasadą świeckości państwa, choć przy założeniu, że jego autonomia nie dotyczy sfery zasad moralnych. Słowem, abp Gądecki jest w zasadzie za, a nawet przeciw rozdziałowi państwa i Kościoła.
Mało ważny głos w dyskusji o świeckości państwa
Komunikat abp. Gądeckiego jest rodzajem wykładu, który ma pomóc katolikom wypracować sobie jakieś zdanie w toczącej się dyskusji. Hierarcha zawęża ją do rozmowy w mediach. W istocie jest to dyskusja oddolna, obywatelska, wywołana m.in. obecną sytuacją, w której władza ostentacyjnie manifestuje swoje przywiązanie do wiary katolickiej i lojalność wobec episkopatu oraz ojca Tadeusza Rydzyka. Media tę dyskusję odzwierciedlają.
Historyczno-terminologiczne rozważania abp. Gądeckiego rozmijają się niestety z istotą tej dyskusji. Nie jest nią przecież to, że relacje państwo–Kościół określają u nas konstytucja i konkordat, ale to, jak to działa – a raczej nie działa – w praktyce. Hierarcha albo tego nie dostrzega, a może nie chce dostrzec, albo dostrzega, ale ignoruje. Trudno to uznać za wkład do dyskusji. Chyba że negatywny.
Pomówmy o finansowaniu Kościoła i księży
Padają w niej konkretne propozycje dotyczące katechezy i jej finansowania w szkołach państwowych czy Funduszu Kościelnego i możliwości jego rozwiązania. Wraca temat zasad finansowania działalności samego Kościoła. Tych spraw Gądecki nie podejmuje. Woli rozważania o rozdziale wrogim i przyjaznym, bo to łatwiejsze, niż zająć stanowisko np. w sprawie możliwości wprowadzenia w Polsce jakiejś wersji podatku kościelnego lub odpisu wiernych na Kościół.
Tak samo jak łatwiej jest zarzucić Unii Europejskiej „miękki totalitaryzm” czy zestawić „Kler” z propagandowym hitlerowskim filmem antysemickim, niż zastanowić się nad miejscem Kościoła w interkulturowej Europie czy nad powodami fenomenalnego sukcesu filmu Smarzowskiego.
Najbardziej uderza w elaboracie abp. Gądeckiego, że nie dostrzega upartyjnienia własnego Kościoła po linii jednej partii, a prosi, aby nie wciągać Kościoła w walkę polityczną w ramach kampanii wyborczej. Adresatem tej prośby powinni być przede wszystkim sami księża i biskupi. Dyskusja o tym, jak na co dzień funkcjonuje rozdział państwa od Kościoła rzymskokatolickiego, nie jest nieporozumieniem, lecz potrzebą czasu.