Pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska Aleksandra Dulkiewicz oficjalnie ogłosiła swój start w przedterminowych wyborach. Wystartuje z poparciem lokalnego komitetu „Wszystko dla Gdańska”.
Dulkiewicz podjęła decyzję ryzykowną. W Gdańsku żałoba nadal trwa. Nie można więc wykluczyć, że część mieszkańców uzna podjęcie aktywności politycznej w tak delikatnym momencie za nietaktowne, przedwczesne, nadmiernie ingerujące w głębokie przeżycie tragedii. Z tego punktu widzenia pośpiech nie był więc wskazany. Nie należy prowokować komentarzy, że następczyni zamordowanego prezydenta ujawnia swe osobiste ambicje nad świeżym jeszcze grobem.
Czytaj także: Śmierć Pawła Adamowicza obudziła w nas tęsknotę do innej polityki
Z drugiej strony mandat Dulkiewicz jest przecież bezsporny. Zapracowała na niego wieloletnią służbą publiczną u boku Adamowicza. Który zresztą, co nie jest tajemnicą, widział ją w roli sukcesorki. Jest politykiem w Gdańsku popularnym, a już po tragedii godną postawą wręcz podbiła serca gdańszczan. Jeśli miarodajnie potraktować ich spontaniczne reakcje w dniach żałoby, co rusz ponawiane podczas bezpośrednich rozmów na ulicach Gdańska apele o deklarację startu, można uznać, że mimo wszystko ryzyko nie było aż tak wielkie.
Dlaczego Dulkiewicz już teraz ogłosiła, że kandyduje
Te wybory będą zresztą szczególne. Z pominięciem tradycyjnej kampanii, zredukowane do formalnych procedur rejestracji komitetu wyborczego i zebrania niezbędnych podpisów, okolicznościowych prezentacji programowych.