Jeszcze nikt do tej pory nie przekazał tak drastycznych szczegółów funkcjonowania publicznej telewizji i nikt tak mocno nie oskarżał jej o upolitycznienie i stronniczość jak Piotr Owczarski i Magdalena Adamowicz. Z ich słów wyłonił się obraz telewizji jako machiny propagandowej niszczącej przeciwników, której „partia rządząca używa do utrzymania władzy za wszelką cenę”.
Opowieść byłego dziennikarza momentami brzmi jak relacja kogoś, kto zbiegł z Korei Północnej i zaczął publicznie mówić o tym, jak funkcjonuje reżim Kim Dzong Una. Choć Owczarski – między kwietniem 2016 r. a marcem 2017 r. odpowiedzialny za łączenia z reporterami – miał tylko pięć minut na to, by opowiedzieć o swoich doświadczeniach przed komisją petycji Parlamentu Europejskiego, każda z tych 300 sekund była jak uderzenie pałką w głowę.
„TVP pastwi się nad każdym inaczej myślącym niż partia rządząca”
Owczarski został zwolniony z TVP z dnia na dzień, bez podania przyczyn. Gdy jego interwencje m.in. u prezydenta, premiera i Rady Mediów Narodowych nie przyniosły efektu (co określił jako „głęboką patologię”), postanowił zaalarmować Parlament Europejski. Występując przed komisją petycji, mówił o zaplanowanych i sterowanych nagonkach wobec tych, których TVP uznawała za wrogów, oczywiście nie swoich, ale PiS. Co mówił człowiek, którego już spotykają nienawistne komentarze za to, że poszedł ze swoją sprawą do Brukseli?