To może wydawać się zaskakujące: Polska ma jedną z najbardziej liberalnych polityk migracyjnych w UE. Imigranci zawdzięczają to… Andrzejowi Lepperowi, który jako minister rolnictwa wprowadził do polskiego prawa w 2007 r. uproszczoną procedurę zatrudniania cudzoziemców. Umożliwiła ona zatrudnianie pracowników z sześciu krajów byłego ZSRR do pracy w rolnictwie bez większych wizowych formalności.
Dziś dotyczy to większej liczby branż, a ponadto w 2018 r. wprowadzono uproszczone zezwolenia na pracę sezonową w rolnictwie oraz niektórych usługach dla obcokrajowców z całego świata. Za rządów PiS rozszerzyła się również lista zawodów zwolnionych z tzw. testu rynku pracy – pracodawca nie musi już upewniać się, że pracy na danym stanowisku nie szuka żaden bezrobotny Polak.
Czytaj także: Milion Ukraińców w Polsce: Kim są? Gdzie pracują?
Cudzoziemcy przyjeżdżają do pracy
Do pracy sezonowej w Polsce przyjechać więc łatwo, a cudzoziemcy chętnie z tego korzystają. W ostatnich latach masowo – rekordowo niskie bezrobocie i wzrost zatrudnienia zbiegły się w czasie z kryzysem ekonomicznym na ogarniętej wojną Ukrainie. Ukraińców wciąż jest najwięcej (choć więcej już najprawdopodobniej nie będzie), ale do Polski przyjeżdża też coraz więcej obywateli Indii, Bangladeszu, Nepalu czy Pakistanu, a także krajów Azji Centralnej.
Według danych OECD Polska w 2017 r. stała się globalnym (!) liderem importu cudzoziemskiej sezonowej siły roboczej. Liczbę takich imigrantów obecnie szacuje się na około 1–1,5 mln w okresie letnim.