Premier Mateusz Morawiecki zaczął obrady tzw. okrągłego stołu ds. edukacji od rozważań na temat jego kształtu: stół okazał się bowiem „kwadratowy, a nawet prostokątny” – spostrzegł szef rządu. Skończył natomiast konstatacją, że w wypowiedziach kolejnych mówców „pojawiło się wiele wspólnych mianowników”. I to wszystko, co mogło zaskoczyć w przebiegu tego spotkania.
Czytaj też: Rozmowa o edukacji z prezydentem Szczecina
Rząd poczuł się dobrze
Nie udało się co prawda całkowicie wykasować krytycznych głosów pod adresem władz. Wśród uczestników znalazł się przedstawiciel samorządów apelujący o zwiększenie budżetowych nakładów na edukację. Algorytm, który – według zapewnień premiera – „obiektywnie losował” przedstawicieli rodziców, dopuścił do okrągłego stołu matkę ucznia ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, rozżaloną wykluczaniem jej dziecka ze szkolnej społeczności. Trafił się też nauczyciel pytający, jak ma się włączyć w życie szkoły, jeśli jest w niej cztery godziny tygodniowo, bo kompletuje etat w kilku placówkach.
Poza tym przeważały jednak podziękowania rządowi za zorganizowanie spotkania i udane przeprowadzenie egzaminów gimnazjalnych, ósmoklasisty, a nawet matur, choć te dopiero się odbędą. Rezygnacja z udziału w rozmowach władz Związku Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych kończących właśnie strajk pozwoliła członkom rządu po raz kolejny poczuć się dobrze. Trudno się dziwić, że związkowcy nie byli w stanie siadać do nowej tury pozorowanych rozmów po emocjonalnej „ścieżce zdrowia” urządzonej im przez władze – po wielotygodniowej antynauczycielskiej propagandzie w publicznych mediach, kłamstwach, manipulacjach i obelgach.