Operacja była tyleż precyzyjnie zaplanowana, co zaiste brawurowa: tuż po 6 nad ranem sześciu policjantów wkroczyło do mieszkania znanej z opozycyjnej aktywności obywatelki, by przeprowadzić tam rewizję (puryści powiedzieliby: przeszukanie), zarekwirować (puryści powiedzieliby: zabezpieczyć) telefon i rozmaite nośniki elektroniczne, a w końcu zawieźć ją ponad 100 km na trwające kilka godzin przesłuchanie.
Jan Hartman: Elżbieta Podleśna od Matki Boskiej Tęczochowskiej
Sprawą najwyraźniej zainteresowany był sam szef resortu spraw wewnętrznych (a więc i policji), bo zaraz ogłosił na Twitterze, że cieszy się ze „sprawnej akcji”, i pochwalił swoich chłopców (przy okazji konstytucyjnie gwarantowane wolności obywatelskie nazwał „bajaniem”).
Wszystko zgodnie z procedurą
Ewentualną krytykę policja będzie odpierać zapewnieniami, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurą i nie ma mowy o jakimkolwiek naruszeniu prawa. Przytoczy stosowne przepisy Kodeksu postępowania karnego i ustawy o policji – zwłaszcza te, które pozwalają dokonać przeszukania pomieszczeń i innych miejsc w sytuacji, gdy organ prowadzący postępowanie karne nabierze przekonania, iż znajdują się tam rzeczy mogące stanowić dowód w sprawie lub osoby podejrzane. Pojawi się też pewnie sugestia, że przeszukania dokonano w jak najbardziej zwykłym trybie, bo przecież nie w porze nocnej – za tę kodeks uznaje bowiem „czas od godziny 22 do godziny 6”.
Czytaj więcej: