Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Co zrobić z plagą alarmów bombowych przy maturach

Alarm bombowy w liceum w Piasecznie Alarm bombowy w liceum w Piasecznie Sławomi Kamiński / Agencja Gazeta
Im więcej dyskusji na ten temat, im więcej uwagi poświęcanej tym zdarzeniom, tym bardziej powiększa się grupa osób, które mogą chcieć stać się uczestnikami tak „ważnego” zjawiska.

Alarmy bombowe, które zakłóciły przebieg matur w maju 2019 r., nie były całkowitym zaskoczeniem. W tygodniach poprzedzających egzaminy dojrzałości Centralne Biuro Śledcze Policji informowało o możliwości wystąpienia „mało wiarygodnych, niewymagających ewakuacji” alarmów bombowych.

Czytaj też: „Dziady” na maturach. Kamień spadł z serca polonistom

Krytyczne znaczenie dla ochrony życia i zdrowia

We współpracy z Centralną Komisją Egzaminacyjną rozpowszechnione zostały instrukcje „zachowania rezerwy i spokoju” i każdorazowego informowania policji o otrzymanej groźbie. Niezależnie od tych przygotowań w wielu szkołach przebieg matur został zakłócony. Część egzaminów rozpoczęła się co prawda o czasie, w części szkół były one jednak opóźnione lub zostały przełożone. Wszystko to w sytuacji prawnej, w której sprawcy takich działań grożą poważne konsekwencje – od karnych po cywilnoprawne.

Wydarzenia te – poza oczywistym efektem zakłócenia jednego z najważniejszych dni w życiu tysięcy młodych osób – mają kilka ważnych aspektów. Jak wszystkie fałszywe alarmy jest działaniem skrajnie nieodpowiedzialnym. I nie chodzi tu tylko o koszty akcji służb państwowych, a o efekt potencjalnego zobojętnienia na sygnały o zagrożeniu.

Spowodowanie fałszywego alarmu w tym rozmiarze wpływa przecież nie tylko na administratorów obiektów, którzy w sytuacji przesłania groźby muszą podejmować decyzje o ewakuacji, ale także na osoby ewakuowane.

Reklama