Główne wydanie „Wiadomości” TVP przez pierwsze pięć minut relacjonowały rekonstrukcję rządu. Dowiedzieliśmy się, że Elżbieta Witek w resorcie MSWiA da sobie radę z „facetami w mundurach, bo ze wszystkim sobie do tej pory dawała”, a Dariusz Piontkowski, nowy minister edukacji, zapewniał, że będzie „dalej kontynuował tę wielką reformę”. I jeszcze, z ciekawostek ocieplających wizerunek drużyny Morawieckiego, że Marian Banaś, który zastąpił Teresę Czerwińską, z zamiłowania jest trenerem karate.
Potem było już o 4 czerwca. Pokazano Władysława Frasyniuka, który z gdańskiej sceny zarzucał rządowi, że nie zajmuje się tym „ważnym świętem wolnych obywateli”. Cytowany był tylko po to, by można było wziąć rząd w obronę komentarzem: „W Senacie przemawiał Andrzej Duda, marszałkowie Sejmu, Senatu i Mateusz Morawiecki”.
To prawda, przemawiali – ale nie świętowali, bo fetować według władzy nie ma czego. Politycy PiS wystąpili w sali kolumnowej Sejmu, gdzie na widowni zasiedli prezes Jarosław Kaczyński i tuż za nim prezes TVP Jacek Kurski. Już nawet pracownicy telewizji się irytują, że ciągle muszą pokazywać swojego prezesa w głównych wydaniach.
Czytaj także: Drugi Cud nad Wisłą
Mazowiecki kontra Olszewski
Kolejnym pomysłem „Wiadomości” na przykrycie tej okrągłej rocznicy był materiał o wmurowaniu kamienia węgielnego pod pomnik premiera Jana Olszewskiego przed KPRM. Przypomnijmy: 4 czerwca 1992 r. upadł rząd Olszewskiego, co dziś prawica przedstawia jako zamach stanu. Przewodniczącym Komitetu Honorowego budowy pomnika jest Antoni Macierewicz, minister w tamtym rządzie. Nadarzyła się jeszcze jedna okazja, by powiedzieć, że nie ma czego świętować. „Mówi się, że to był dzień wolnych wyborów w Polsce, pierwszych po latach wojny. To oczywiście nieprawda. Wybory te nie były ani wyborami demokratycznymi, ani wolnymi” – przypomniał słowa Olszewskiego bp Michał Janocha.
Rząd wyłoniony po tamtych wyborach też był według „Wiadomości” totalną porażką: „Do rządu Mazowieckiego weszli ludzie, którzy z budowaniem wolności nie mieli nic wspólnego. Walka o państwo sprawiedliwe i solidarne nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Wysokie bezrobocie, uwłaszczenie się elit...”.
Prysły nadzieje na wolność
Z „Wiadomości” można się było dowiedzieć, że „euforia po czerwcowych wyborach szybko zmieniła się w rozczarowanie. Jeszcze szybciej prysły nadzieje na prawdziwą, stuprocentową wolność”. Dlaczego? „Wiadomości” dają prostą odpowiedź: „Bo mimo że Polacy w wyborach pokazali, że nie chcą komunistów, to i tak znaleźli się oni w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, zajmując wysokie stanowiska. Trzy lata później komuniści poczuli się jeszcze pewniej, bo doszło do odwołania rządu Jana Olszewskiego”.
Chociaż bracia Kaczyńscy odegrali swoją rolę w tworzeniu podstaw ustrojowych III RP jako uczestnicy Okrągłego Stołu i później bliscy współpracownicy Lecha Wałęsy, to kiedy nie dostali tyle władzy, ile chcieli, stali się jej krytykami. Od upadku rządu Olszewskiego, współtworzonego przez Porozumienie Centrum, obaj Kaczyńscy przez długi czas pozostawali na uboczu. I zapałali jeszcze większą niechęcią do Okrągłego Stołu.
Wrogowie świętują rocznicę 4 czerwca
Żeby jeszcze bardziej zdeprecjonować wielkie gdańskie świętowanie, „Wiadomości” wskazały wrogów publicznych, którzy wzięli w nim udział. Usłyszeliśmy o ludziach „z komunistycznym rodowodem, którzy otwierali niektóre listy Platformy, Nowoczesnej i PSL, czyli Koalicji Europejskiej”. O Polakach, którzy „świętowali wspólnie z postkomunistami”. O Frasyniuku, który „służąc pomocną dłonią w 30. rocznicę wyborów, na scenę w Gdańsku wciągnął komunistę Aleksandra Kwaśniewskiego”, i „o części działaczy Solidarności, która zbratała się z działaczami reżimu służącego Moskwie”, zresztą „do dzisiaj w małym stopniu reprezentujących interesy polskie”. I jeszcze o Aleksandrze Dulkiewicz, prezydentce Gdańska, „która dopuściła do zorganizowania happeningu, w trakcie którego doszło do świętokradztwa i obrażania uczuć religijnych katolików”.
Oddzielny materiał poświęcono Donaldowi Tuskowi, który w Gdańsku „pocieszał opozycję po wyborczej klęsce”. Taka reakcja „Wiadomości” pokazuje poziom lęku przed nim. Była stara śpiewka o tym, że „przewodniczący Rady Europejskiej po raz kolejny zaangażował się w bieżącą krajową politykę” i nawet go zacytowano: „nie dbam o to, że znowu gdzieś w telewizji powiedzą, że Tusk nie zajmuje się tym, czym powinien się zajmować”. Wypomniano mu też, że przed jego wystąpieniem nie wyśpiewano hymnu narodowego, tylko „Odę do radości”. Oczywiście pominięto, że hymn tego dnia wybrzmiał wiele, wiele razy.
„Wiadomości” znów okazały się tępym narzędziem propagandy w rękach Jacka Kurskiego, który dba tylko o polityczny interes Jarosława Kaczyńskiego. Przekraczają kolejne bariery uczciwości, zawodowej etyki i zdrowego rozsądku. Jak nie chcą świętować, to niech nie świętują, ale nie mają prawa nakręcać spirali nienawiści. Czy nie zdają sobie sprawy, że podgrzewanie takich emocji i wskazywanie wrogów, których trzeba zniszczyć, staje się naprawdę niebezpieczne?
Czytaj także: „W samo południe” 30 lat później