„Jesteśmy zwolennikami ambitnej i innowacyjnej polityki klimatycznej, to dla nas bardzo ważny element rozwoju Polski, nie zgodzimy się jednak, by to polscy przedsiębiorcy mieli ponosić koszty, nieproporcjonalne do konsumpcji energii i wynikających z niej emisji CO²” – zapewniał premier Morawiecki po obradach unijnego szczytu, na którym pod głosowanie poddano plan dojścia wspólnoty do stanu neutralności klimatycznej w 2050 r. Polska zgłosiła weto. Przyłączyły się do nas trzy kraje – Węgry, Czechy i Estonia.
Neutralność klimatyczna to stan, w którym ludzka działalność nie będzie powodować zwiększania się ilości CO² w atmosferze. Chodzi o osiągnięcie równowagi, w której ekosystem będzie w stanie zaabsorbować gaz w procesach naturalnych (przez rośliny, glebę i morza), a pozostała część zostanie przechwycona i zmagazynowana. Neutralność klimatyczna to stosunkowo nowe pojęcie w unijnym słowniku. Pojawiło się jesienią ubiegłego roku, kiedy Komisja Europejska ogłosiła strategię klimatyczną do 2050 r.
Jak to osiągnąć, dokładnie nie wiadomo, bo pod głosowanie poddano na razie sam cel. Szczegóły dojścia miała wypracować nowa Komisja Europejska, przygotowując regulacje dotyczące m.in. efektywności energetycznej, pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych, czystego transportu, infrastruktury energetycznej. Plan zakłada transformację przemysłu i gospodarki o obiegu zamkniętym, rozwój biogospodarki, naturalnych pochłaniaczy CO² oraz wychwytywania i składowania tego gazu.
Chodzi też o to, by w 2050 r. Unia zużywała o 50 proc. mniej energii w porównaniu z 2005 r. Szczególnie ważna jest efektywność energetyczna budynków, które dziś pochłaniają 40 proc. energii. Nowoczesne technologie już pozwalają na tworzenie domów zeroenergetycznych, czyli takich, które same wytwarzają energię potrzebną do ich funkcjonowania (z lokalnych źródeł odnawialnych).