W sobotę 6 lipca działacze PSL spotkają się na Radzie Naczelnej partii, aby podjąć decyzję o strategii na nadchodzące wybory. Na dzień przed głosowaniem niewiele jest pewne. Do niedawna mówiło się, że prezes ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz gra na ponowną koalicję z Platformą Obywatelską, ale musi – i to pomimo nader dobrego wyniku PSL w wyborach do europarlamentu – uspokoić malkontentów we własnej formacji. Stąd wypowiedzi prezesa mówiące o zbyt dużej lewicowości poprzedniej koalicji oraz o tym, że PSL nie może porzucić swojego wiejsko-konserwatywnego DNA. Było to dziwne, bo nie ma żadnych danych, które potwierdziłyby, że to zbyt duża progresywność czy choćby obecność Inicjatywy Polskiej Barbary Nowackiej w szeregach Koalicji Europejskiej sprawiły, że wiejski wyborca odwrócił się od PSL.
Przeciwnie, z przeprowadzonego w lutym sondażu IPSOS dla OKO.press wynika, że tylko w elektoracie PiS jest więcej przeciwników legalizacji związków partnerskich niż zwolenników. Co ważne, 53 proc. wyborców PSL opowiadało się „za” związkami. Oznacza to, że przyjęcie retoryki „antygenderowej” było ni mniej, ni więcej uśmiechem w stronę PiS. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, o czym można było się przekonać, oglądając programy nadawane przez TVP. Ba, można było odnieść wrażenie, że na przełomie maja i czerwca temat tradycyjnego chłopskiego konserwatyzmu był tematem numer jeden w Polsce.
Czytaj także: Politykom brakuje instynktu.