Drugiego dnia katowickiej konwencji PiS „Myśląc Polska” od rana było dużo tłoczniej niż w piątek, zwłaszcza wieczorem. Ministrowie i ich zastępcy, pęczniejący z dumy wojewodowie (bardzo docenieni podczas poświęconego im panelu), skrupulatnie notujący asystenci w nowych garniturach i mnóstwo posłów. – Więcej ludzi niż na Open’erze – komentował ktoś w kąciku medialnym. – Przyjechali w sobotę i zostaną do niedzieli. Dziś się pokażą, poklaskają prezesowi, pogadają, popiją, a jutro pójdą na mszę – słyszymy w kuluarach. Działacze bardzo starają się być dostrzeżeni. Szef struktur PiS Joachim Brudziński powiedział dziś, że „listy wyborcze są już na biurku prezesa Kaczyńskiego”, a nikt nie chciałby przecież zostać z nich w ostatniej chwili wykreślonym.
We wczorajszym otwierającym konwencję przemówieniu wicepremier i minister kultury Piotr Gliński mówił, że podczas jej trzech dni nowe pomysły i zamierzenia PiS będą konsultowane z ekspertami i poddawane krytyce. Partia rządząca zaś żadnej krytyki się nie boi. Panele specjalistyczne, podczas których miała się ona odbywać, trudno jednak nazwać dyskusjami – zdecydowana większość polegała na wygłaszaniu przez kolejnych prelegentów monologów na temat sukcesów władzy w różnych dziedzinach. Trend ten w nieco karykaturalny sposób próbował przełamać wiceminister spraw wewnętrznych Paweł Szefernaker, który w rządzie zajmuje się m.in. wzmacnianiem roli wojewodów. Swoich rozmówców w panelu pytał przekornie, czy aby decentralizacja nie byłaby lepszym pomysłem niż centralizacja. „Muszę zasmucić pana ministra. Jestem wielkim przeciwnikiem decentralizacji” – odpowiedział na to Główny Inspektor Sanitarny. – Pewne tematy po prostu nie wymagają dyskusji – przekonywał nas potem Szefernaker.
Przemówienie prezesa PiS bez konkretów
W przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego niewiele było konkretów. Wzywał do mobilizacji, podkreślając, że najważniejsze jest to, by utrzymać władzę i kontynuować dobrą zmianę. – Nasze zwycięstwo jest prawdopodobne, ale nie jest pewne; trzeba o nie walczyć. Chcemy, by za cztery lata Polacy mówili, że jesteśmy wiarygodni – mówił prezes PiS. Kaczyński przyznał, że PiS jest dopiero na etapie tworzenia nowego programu na wybory, a celem trwającej konwencji jest wyznaczenie kierunków pracy na kolejne cztery lata. Prezes chce, by nowy program zapewnił spokój i stabilizację, a jednocześnie pozwolił na wypracowanie jak największego wzrostu gospodarczego, tak by jak najwięcej Polaków mogło skorzystać z jego owoców. W kulminacyjnym momencie przemówienia zaatakował opozycję. – Alternatywą jest czas przeszły wzbogacony o wielką ofensywę zła – grzmiał Kaczyński, mając na myśli zapewne LGBT. I w tym momencie otrzymał największe brawa.
Więcej na ten temat mówił Zbigniew Ziobro. Odnosząc się do sprawy łódzkiego drukarza, który odmówił druku plakatów LGBT, zapewniał, że w Polsce wolność sumienia zawsze będzie zachowana, a wartości chrześcijańskie nigdy nie będą ograniczane. Minister sprawiedliwości mówił też, że obóz Zjednoczonej Prawicy nigdy nie dopuści do tego, by opozycja wprowadzała programy „zakładające seksualizację naszych dzieci już w wieku 4 lat”. Lider Solidarnej Polski chwalił programy socjalne rządu oraz sukcesy w walce z mafią vatowską, niewiele zaś poświęcił czasu sprawom sądownictwa (zapewne więcej powie podczas niedzielnego panelu na ten temat).
Z kolei Jarosław Gowin jak zwykle prezentował centrową twarz obozu władzy. – Niechętni nam wyborcy z wielkich miast to w większości nie są ludzie złej woli. Możemy ich do siebie przekonać – mówił dobrotliwie wicepremier. Podkreślał, że silne państwo oznacza zarazem silny samorząd. Nie zapomniał jednak skrytykować pojawiających się ostatnio pomysłów na decentralizację (czy też, jak wyraził się Gowin, „federalizację”) Polski. To coraz bardziej popularny w obozie władzy temat do straszenia opozycją, którego obecności można się spodziewać również w kampanii.
Premier chwalił się sukcesami
Tak jak w mowach liderów partii Zjednoczonej Prawicy, tak i w późniejszych przemówieniach premierów – byłej i obecnego – podział ról nie zaskoczył. Mateusz Morawiecki chwalił się wielkim sukcesem, jakim według obozu rządzącego jest zablokowanie kandydatury Fransa Timmermansa na szefa Komisji Europejskiej i zapowiadał aktywność rządu w pięciu obszarach: ochrony zdrowia, systemu oświaty, ochrony środowiska, transformacji energetycznej i – jak to określił – „cywilizacyjnych projektów”, czyli Centralnego Portu Komunikacyjnego czy przekopu Mierzei Wiślanej. Mówiąc o edukacji, nie zapomniał jednak podkreślić, że „nie ma zgody na ideologie w szkołach”. Rozładowywał też atmosferę – żartował, że „woli być w Katowicach niż w Brukseli”, a „polski żurek jest lepszy od belgijskich frytek”. Szybko po przemówieniu rzecznik rządu ogłosił, że Morawiecki – jak każe polityczny rozsądek w czasie (pre)kampanii – opuszcza konwencję, by pojechać do Bytomia, gdzie wskutek wybuchu gazu w kamienicy zginęły trzy osoby.
Szydło krytykuje opozycję
Beata Szydło zaczęła z kolei od zachwalania programu 500 plus, by następnie szybko przejść do uderzania w opozycję. Ostrzem ataku uczyniła kwestię godności, która w opinii wielu ekspertów i publicystów pomogła partii Kaczyńskiego w przejęciu władzy i utrzymaniu wysokiego poparcia. – Nie możemy pozwolić na to, by ten rechot pogardy, który wybrzmiał wczoraj w Węgrowie, rozniósł się nad całą Polską. Mam przesłanie do pana Arłukowicza i tego całego koleżeństwa: zabierzcie ekipę z powrotem do Węgrowa i przeproście tego człowieka! – mówiła. Odnosiła się do sytuacji, podczas której politycy PO żartowali z mężczyzny, który jest domniemanym „najsłynniejszym wsparciem PiS w Węgrowie”. Szydło wykorzystała okazję, by przedstawić opozycję jako „tych, którzy dziś tak bardzo pogardzają tymi, którzy są biedniejsi, słabsi, nie mają siły przebicia. Ale są Polakami i mają prawo do szacunku”. Taka narracja nie jest oczywiście nowa, wystarczy przypomnieć oskarżenia o wykreowanie „przemysłu pogardy” przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu i całemu obozowi prawicy. Ostatnie wyniki wyborcze PiS sugerują jednak jej trwającą skuteczność.
W kuluarach konwencji partii rządzącej słychać zadowolenie i brak obaw o zwycięstwo jesienią. PiS rządzące jest dziś silne, wzmocnione programami socjalnymi, propagandą mediów publicznych i druzgocącym zwycięstwem w wyborach europarlamentarnych. Opozycja nie wie jeszcze nawet, w jakiej konfiguracji wystartuje, i nie jest jasne, kiedy wreszcie zapadną decyzje w tej sprawie. Dlatego pisowscy prominenci w panelach podkreślają, że potrzebna jest mobilizacja i ciężka praca w kampanii, ale z dużą pewnością wspominają o planach na kolejne cztery lata władzy. I chyba mają rację.