Decyzja zapadłaby wcześniej, gdyby nie upór ludowców, którzy blokują możliwość startu z lewicą. – Schetyna wcześniej nam nie wierzył, że nie zgodzimy się na wspólny start z SLD. Myślał, że to tylko gra, żeby podbić stawkę. Teraz wie, że my to mówimy na poważnie – mówi nam jeden z działaczy.
Członek zarządu PSL dodaje, że wielu ludowców tak naprawdę nie ma nic przeciwko SLD. – Ale uważamy, że największy sens ma start w dwóch blokach – chadeckim i lewicowym. Wtedy najmniej głosów będzie straconych, co potwierdził socjolog Jarosław Flis w swojej analizie.
Kto chce razem, kto oddzielnie
Poprzedni „deadline” na ostateczną decyzję wypadał w ostatnią sobotę 6 lipca – wtedy Rada Naczelna ludowców miała zdecydować, czy PSL idzie samo jako Koalicja Polska, czy współpracuje z innymi dużymi partiami. Wcześniej działacze badali nastroje we wszystkich kołach, powiatach i regionach. Zdecydowana większość województw opowiedziała się za startem z Platformą, ale bez lewicy. Samodzielnie chciały iść tylko Podlasie i kujawsko-pomorskie.
Na Radzie Naczelnej padały pojedyncze głosy, żeby startować samemu (tego zdania był m.in. Waldemar Pawlak), ale większość chciała koalicji z PO. Wspólny start poparł m.in. cieszący się dużym szacunkiem w partii Józef Zych. Dlatego ostateczna decyzja Rady pozostawia furtkę: PSL buduje Koalicję Polską, ale jest otwarta na współpracę (byle nie z lewicą).
Czytaj też: Opozycja się biczuje
Duże napięcie między dawnymi koalicjantami
Spotkanie Kosiniaka-Kamysza ze Schetyną ma się odbyć dziś lub jutro. Na poprzednim (tydzień temu w poniedziałek) umówili się, że szef PO skonsultuje z posłami, czy byliby gotowi poświęcić SLD i ewentualnie Wiosnę na rzecz startu z samym PSL. Posłowie Platformy opowiedzieli się za startem z ludowcami. To samo – jak wynika z naszych rozmów – uważa wielu działaczy w terenie. – Z PSL współpracujemy w samorządzie od lat i ta współpraca dobrze się układa. Powinniśmy ją kontynuować – mówi członek zarządu PO.
Emocje między partiami są jednak coraz gorsze, co nie ułatwia konsultacji. W zeszłym tygodniu do Koalicji Polskiej dołączyło dwóch byłych posłów PO, w tym były lider konserwatywnego skrzydła partii Marek Biernacki. Poza tym ludowcy coraz częściej mówią, że brak współpracy z PO w wyborach może spowodować rozpad koalicji w sejmikach, co oznaczałoby dla Platformy utratę i tak okrojonej po wyborach w 2018 r. lokalnej władzy.
Czytaj także: PSL – kluczowi obrotowi
W co gra Schetyna?
– On wie, że wynik wyborów będzie porównywany z tym, jaki uzyskała Ewa Kopacz jako szef PO w 2015 r. Chce pokazać, że jest znacznie lepszy, dlatego gra na dużą koalicję – ocenia członek Rady Naczelnej PSL.
Szef PO odwleka decyzję, a jednocześnie zaczął prowadzić kampanię, szykuje konwencję programową. Wygląda, jakby postanowił startować samemu. Trochę jakby jego celem nie był jak najlepszy wynik w wyborach, tylko umocnienie przywództwa na opozycji.
PSL tymczasem też szykuje się do samodzielnego startu – powstają listy, program, toczą się rozmowy z politykami Kukiz ’15. Ludowcy mają nadzieję, że przejęcie Biernackiego otworzy im drogę do konserwatywnego elektoratu PO (możliwe przepływy między tymi elektoratami potwierdza CBOS). Ale to dla nich ryzykowne. W 2015 r. otrzymali 780 tys. głosów i ledwo przekroczyli próg. Teraz, przy wyższej frekwencji, przekroczenie progu (nawet dla partii, nie dla koalicji) może wymagać nawet od 900 tys. do miliona głosów, co dla ludowców będzie trudne do osiągnięcia.