Sędzia powinien wykazywać się precyzją w myśleniu i działaniu, doskonale znać obowiązujące prawo i, oczywiście, być po prostu uczciwym człowiekiem.
Sędzia zapomniał o 100 tys. zł
Leszek Mazur z fotela sędziego sądu okręgowego w Częstochowie dotarł na fotel szefa neo-KRS. Tak bowiem można nazywać ciało, które z woli partii rządzącej zastąpiło konstytucyjną Krajową Radę Sądownictwa, a w rzeczywistości zostało wybrane w całości przez polityków, jest więc od nich zależne i w efekcie przykłada rękę do destrukcji wymiaru sprawiedliwości i władzy sądowniczej.
Teraz okazuje się, że sędzia/przewodniczący Mazur nie wpisał do oświadczenia majątkowego za ubiegły rok prawie 100 tys. zł. Jego pierwsze tłumaczenie (dla portalu Onet) brzmiało rozbrajająco: „Temat jest prozaiczny, po prostu zapomniałem wpisać dochody z KRS do oświadczenia majątkowego”. Potem sędzia/przewodniczący zmienił nieco zeznania. Wydał komunikat sugerujący, że miał prawo nie wpisywać do oświadczenia części dochodów, bo potraktował je jako „uzyskiwane w związku z pełnieniem urzędu na stanowisku sędziowskim”, a przecież – jak utrzymuje – gdyby nie był sędzią, to nie mógłby w ogóle uzyskiwać tych dochodów.
Czytaj także: Czy polskie sądy będą niezawisłe?
Leszek Mazur nie jest żoną Cezara
Kłopot w tym, że obie linie obrony są kompromitujące. Pierwsza świadczyć może o posuniętym do skrajności myślowym bałaganiarstwie. Ewentualne zaćmienie pamięci dotyczy wszak sumy niebagatelnej. Druga – świadczy o posuniętej do skrajności swawoli w interpretowaniu prawa. Oczywiste jest bowiem, że funkcji przewodniczącego neo-KRS nijak nie da się zakwalifikować jako stanowiska sędziowskiego. Równocześnie aby być członkiem neo-KRS, wcale nie trzeba być sędzią. Obie linie obrony pozwalają mieć wątpliwości co do zwykłej uczciwości Leszka Mazura.
Swego czasu – co dla potomności opisał Plutarch – Juliusz Cezar usprawiedliwił oddalenie swej żony Pompei, mówiąc: żona Cezara musi być wolna nawet od cienia podejrzeń. Uważał bowiem, że została skompromitowana przez Publiusza Klodiusza, który w przebraniu przedostał się do jej domu w dniu święta Dobrej Bogini.
Leszek Mazur nie jest oczywiście żoną Cezara. Ale jako sędzia też powinien być poza podejrzeniami. A być przestał. Raz – przyjmując ochoczo posadę w organie o wątpliwej proweniencji. Dwa – kompromitując się wadliwym oświadczeniem majątkowym.