Na zakończenie jasnogórskich uroczystości ks. Rydzyk wezwał do walki o „ducha narodu”, bo to, co robi „dobra zmiana”, to za mało. Trudno powiedzieć, czy Rydzyk krytykuje, czy może raczej zachęca. Pewno jedno i drugie. Ważne, że znów wystąpił w roli zleceniodawcy wyznaczającego politykom i wiernym zadania przed nadchodzącymi wyborami.
Wojna kulturowa ojca Rydzyka
Politykom postawił za zadanie wycofanie Polski z konwencji stambulskiej, która ma przeciwdziałać przemocy w rodzinie, w szczególności przeciwko kobietom. Wiernych wezwał do samoorganizacji do walki z obrzydliwościami „ateizmu marksistowskiego”, który „idzie bardzo mocno”, mimo że dziś rządzi katolicka prawica.
W praktyce chodzi Rydzykowi o mobilizację katolików do obrony „panów Tomaszów” z Ikei, którzy grożą gejom biblijnymi karami. Ale nie tylko. Rydzyk, tak jak część księży, biskupów i aktywistów katolickich, toczy swoją wojnę kulturową przeciwko otwartemu społeczeństwu, czyli wolności jednostek do wyboru, jak chcą żyć, nie czyniąc nikomu krzywdy.
W tym celu nie po raz pierwszy wykorzystuje swoje wpływy do manipulacji środowiskami prawicy. Usiłuje rozgrywać jedne, np. prawicę Marka Jurka, przeciwko innym. Chwali i gani, dając do zrozumienia, że może wpłynąć na wynik wyborów, lansując tych czy innych liderów partyjnych i ich ugrupowania.
Czytaj także: PiS uwiarygodnia się, ścigając za obrazę uczuć religijnych
Kaczyński może zignorować ostrzeżenia
Kazanie, którego musieli słuchać liderzy Zjednoczonej Prawicy, ponaglało ich do działania.