Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

MON chce modernizować stare czołgi. Jaki w tym sens?

W atmosferze triumfu premier i minister obrony ogłosili unowocześnienie setek starych czołgów T-72. W atmosferze triumfu premier i minister obrony ogłosili unowocześnienie setek starych czołgów T-72. cell105 / Flickr CC by 2.0
W atmosferze triumfu premier i minister obrony ogłosili unowocześnienie setek starych czołgów T-72. Czołgistom pomogli niewiele, przemysłowi na krótko, za to sobie – w wyborczym kontekście – najbardziej. I może o to chodziło.
Premier Mateusz Morawiecki podczas uroczystości podpisania umowy na remont i modyfikację czołgów T-72 w Gliwicach w fabryce Bumar Łabędy.Adam Guz / KPRM/Flickr CC by SA Premier Mateusz Morawiecki podczas uroczystości podpisania umowy na remont i modyfikację czołgów T-72 w Gliwicach w fabryce Bumar Łabędy.

Współcześni Polacy, w tym rządzący, wychowali są na serialu „Czterej pancerni i pies”. Jakkolwiek by się nie odżegnywali od propagandowego przesłania i komunistycznego rodowodu pancernej epopei, pozostawiła ona głęboko zakorzeniony wzorzec – prawdziwy żołnierz to czołgista, a czołg to symbol siły militarnej. Kto ma więcej czołgów, ten wygrywa wojnę. Taka narracja jest dziś powtarzana przez rządowe media – Polska rzeczywiście na papierze jest czołgową potęgą w Europie, a na tym poziomie „analizy” liczby wystarczą. Wiadomość o zmodyfikowaniu „do 318” czołgów w ciągu sześciu lat świadczy niezawodnie o szybkim wzroście potencjału obronnego i determinacji rządzących w umacnianiu siły kraju.

Czytaj także: Wystrzałowy czerwiec na ćwiczeniach

Premier kradnie show ministrowi

Stąd też wielkie słowa, jakie padły w Gliwicach przy podpisaniu umowy. „Milowy krok do odbudowy potencjału polskiej armii, historyczna chwila, wspaniałe dzieło, niezwykle ważny moment. Decyzja świadcząca o ogromnym zrozumieniu dla rozwoju wojsk pancernych i modernizacji armii w ogóle” – tak premier Mateusz Morawiecki rozpływał się, chwaląc największe zamówienie w polskiej zbrojeniówce złożone w tym roku. Trochę skradł show ministrowi obrony Mariuszowi Błaszczakowi, który przyzwyczaił nas do tego, że każda umowa podpisana przez niego jest historyczna i przełomowa. Bo te podpisywane przez poprzedników były wyłącznie spóźnione, niewystarczające i złe.

Kampanijną retorykę można by nawet wybaczyć, bo wybory za trzy miesiące, a PiS walczy o głosy na Górnym Śląsku jak o żaden inny region.

Reklama