Kraj

Po wydarzeniach w Białymstoku obudziliśmy się w innym kraju

Przeciwnicy Marszu Równości w Białymstoku Przeciwnicy Marszu Równości w Białymstoku Forum
W obrazach z zamieszek na Marszu Równości w Białymstoku najbardziej przerażające jest to, że uczestniczyły w nich tysiące zwykłych ludzi.

Po erupcji przemocy, z jaką mieliśmy do czynienia w weekend, spędziłem kilka godzin na oglądaniu wszelkich możliwych relacji filmowych z wydarzeń w Białymstoku. Powszechna dostępność komórek z kamerami sprawia, że nie będąc na miejscu, można je było obejrzeć z wielu perspektyw. Obraz, który mi się wyłonił z tych obserwacji w czeluściach internetu i mediów społecznościowych, jest przerażający.

Czytaj także: Dziennikarz pobity we Wrocławiu. Bo skrytykował homofobiczne graffiti

Ilość przechodzi w jakość

Nie chodzi o to, że na demonstrację dopominającą się równych praw dla osób różnej orientacji seksualnej napadli kibole i narodowcy. Oczywiście nie można tych grup i organizacji lekceważyć, ale to pewnego rodzaju margines, z którym żyjemy od jakiegoś czasu. Tego rodzaju skrajności występują w wielu społeczeństwach, które lepiej czy gorzej sobie z nimi radzą.

Problem polega na tym, że w 300-tys. Białymstoku na ulice wyległo co najmniej kilkanaście tysięcy osób. I nie byli to głównie ogoleni na łyso skinheadzi w koszulkach z krzyżami celtyckimi czy emblematami klubowymi. Były wśród nich starsze panie z różańcami, kobiety z dziećmi, osoby, jakie spotykamy codziennie w urzędzie czy sklepie.

Niektórzy ubrani odświętnie, jak do kościoła, inni jak na sobotni piknik. I wielu, bardzo wielu z nich brało udział, jeśli nie w aktach przemocy bezpośredniej, to przynajmniej werbalnej – w wykrzykiwaniu do maszerujących „wyp…”, „do gazu”, „pedały” itd. Odnoszę silne wrażenie, że w tym wypadku ilość przechodzi w jakość.

Jan Hartman: Plaga homofobicznych deklaracji w polskich samorządach

Już nie tylko tolerancja dla ekstremizmu

To kolejny krok w bardzo niebezpiecznym kierunku. Przy okazji corocznych listopadowych Marszów Niepodległości tysiące Polaków, w tym słynne „rodziny z dziećmi” służące organizatorom do wybielania wszystkich ekscesów, maszerowały w jednym pochodzie z osobami niosącymi faszystowskie hasła w rodzaju „Polska dla Polaków”. Nie manifestowali tego rodzaju haseł, ale je tolerowali, nie przeszkadzały im, szli obok.

Teraz poszliśmy krok dalej. Tysiące „normalsów”, zwykłych obywateli, w aktywny sposób wzięło udział w napaści na Marsz Równości. To oznacza, że nie tylko podzielają homofobiczne poglądy ekstremistów, ale też nie mają hamulców, żeby je publicznie demonstrować i siłą wymuszać na swoich współobywatelach.

Czytaj także: „Gazeta Polska” musi wycofać z dystrybucji naklejki „strefa wolna od LGBT”

Efekt Lucyfera

Spełnia się w ten sposób „efekt Lucyfera”, o którym pisał słynny amerykański psycholog Philip Zimbardo w książce o tym, jak dobrzy ludzie potrafią czynić zło.

Oczywiście można napisać osobny tekst o tych, którzy doprowadzili do zamieszek, i takie teksty powstają. Ale kluczowe jest to, że po weekendzie obudziliśmy się w zupełnie innej Polsce. W kraju, w którym musimy żyć z pokaźną częścią współobywateli, wyznających i realizujących skrajne poglądy, jakie do tej pory uznawaliśmy za niedopuszczalne.

Czytaj też: Władzę nad „Gazetą Polską” ma prezes PiS. Nie chciał zatrzymać wlepek LGBT

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną