Opozycyjny plan minimum dojdzie do skutku – Koalicja Obywatelska, PSL, a także Lewica dogadały się i przynajmniej w wyborach do Senatu nie będą ze sobą konkurować. To o tyle istotne, że w wyborach do izby wyższej parlamentu obowiązują jednomandatowe okręgi wyborcze, a przy tak skrojonej ordynacji każdy głos ma znaczenie i jakiekolwiek podziały opozycyjnego elektoratu tylko służyłyby kandydatowi PiS.
Takiego ryzyka uda się jednak uniknąć. Sto miejsc na senackich listach zostało podzielonych pomiędzy kandydatów KO, samorządowców oraz przedstawicieli ludowców i Lewicy, którzy w kończącej kadencję izbie nie mieli reprezentantów – wyjątkiem był senator Jan Filip Libicki, który pod koniec ubiegłego roku przeszedł do PSL.
Czytaj także: Sama Platforma nie wygra z PiS
Niespodzianki na listach opozycji do Senatu
W tym tygodniu dogrywane są ostatnie okręgi. Nieco ponad 70 miejsc przypadnie ludziom KO – głównie dotychczasowym senatorom Platformy (m.in. Jerzy Fedorowicz, Aleksander Pociej) oraz współpracującym z Koalicją samorządowcom (Elżbieta Radwan, Zygmunt Frankiewicz) i politykom (Kazimierz M. Ujazdowski, Władysław Kozakiewicz, Marek Borowski).
Nie obyło się bez zaskoczeń – sporo emocji wywołało zwłaszcza przeniesienie Krzysztofa Brejzy z bydgoskiej „jedynki” sejmowej (zastąpi go Tadeusz Zwiefka) na listę senacką.