O tym, że MON nie ma jednak zamiaru wyremontować 318 czołgów, a dużo mniej, po cichu mówiło się już przy okazji podpisywania uznanej przez premiera Morawieckiego za przełomową i historyczną umowy z Bumarem-Łabędy w Gliwicach. Ci, którzy widzieli ten dokument, wiedzieli to od razu. Kontrakt przewiduje prace tylko nad 230 czołgami T-72. Zapisane w porozumieniu kwoty podzielone są na roczne transze, które razem składają się na całą podaną do publicznej wiadomości wartość zamówienia – 1,749 mld zł. To, czy unowocześniony będzie choć jeden czołg więcej, zależy od faktycznych kosztów, które oceni wykonawca, i od dostępności dodatkowych funduszy po stronie MON. Pewne jest więc wykonanie remontu, doposażenia i przywrócenie pełnej sprawności T-72 w liczbie niemal o jedną trzecią mniejszej od deklarowanej.
Ile czołgów do remontu
Z fragmentów umowy, do których wgląd uzyskałem, wynika, że w 2019 r. wojsko skieruje do Bumaru-Łabędy osiem wozów T-72, a zakład wykona usługi wycenione na 44 mln zł. Będą to prace, które mogą przesądzić o dalszym toku zamówienia, m.in. o tym, czy będzie szansa na remont większej liczby wozów. Umowa zakłada bowiem, że to wykonawca, czyli Bumar, dokona weryfikacji stanu technicznego pojazdów, przedłoży wycenę naprawy z modyfikacją oraz listę wyposażenia podlegającego wymianie lub naprawie.
Inspekcja ma się odbywać na terenie jednostek wojskowych i być szczegółowa, obejmująca uruchomienie silnika. Dopiero po weryfikacji stanu pojazdu sporządzony zostanie kosztorys, a praca ruszy po zatwierdzeniu go przez instytucje resortu obrony. MON zastrzega, że zlecenie wystawi tylko, „jeśli koszt nie jest ekonomicznie nieuzasadniony”, ale nie stwierdza jasno, co zrobi, gdy okaże się nieakceptowalny.