„Jesteśmy wdzięczni prezydentowi Dudzie za jego oddanie na rzecz wzmocnienia rządów prawa w Polsce” – stwierdził wiceprezydent Mike Pence w odpowiedzi na pytanie dziennikarza „Washington Post”, swojego rodaka, czy rozmawiał z Dudą o „niezależności sądów, wolności mediów oraz prawach społeczności LGBT”.
Znamienne, że zanim amerykański wiceprezydent pochwalił polskiego prezydenta, podkreślił znaczenie niezależności sądów i rządów prawa. Poza tym tuż po peanie na jego cześć płynnie przeszedł do interesów. Oznajmił: „Wierzymy, że to, co robi, jest najlepszym sposobem na zwiększenie zagranicznych inwestycji”. A potem dodał, że USA będą Dudę „zachęcać do kolejnych kroków na rzecz zwiększenia niezależności sądownictwa”. W dalszej części długiej (ponaddwuminutowej) odpowiedzi nie odniósł się do żadnych innych konkretnych elementów pytania: wolności mediów czy praw środowisk LGBT. Oczywiście analitycy języka dyplomacji będą długo się spierać, czy Ameryka jest za PiS, czy też może niekoniecznie.
Czytaj także: Polskie sądy przed wyrokiem
Ameryka odpuszcza Polsce?
Pierwsze i może najbardziej znaczące jest to, że Donald Trump zamiast spotkania z Andrzejem Dudą i wizyty w Warszawie wybrał grę w golfa, chociaż jako oficjalny powód przełożenia odwiedzin podano nadciągający nad Florydę huragan Dorian. Świadczy to i o myśleniu obecnego przywódcy największego mocarstwa świata, i o pozycji w tymże myśleniu obecnego przywódcy Polski.
Po drugie, Trump nie jest akurat wzorem właściwego podejścia do praw obywatelskich.