Burzliwy czas po wyborach w 2015 r. wydaje się trwającą z równą intensywnością zaciętą walką PiS i opozycji. Ale jeśli przyjrzeć się dokładniej, widać w tym okresie dwie wyraźne fazy.
Czytaj też: Podstawy pisowskiej doktryny
Weto Dudy wszystko zmieniło
W pierwszej z nich pojawił się gwałtowny opór dużej części społeczeństwa. Rządy PiS były zrazu traktowane jako eksces, systemowa awaria (spowodowana niewejściem do Sejmu lewicy), czas przejściowy, po którym wszystko szybko wróci do liberalno-demokratycznej normy. Oczekiwano narastania atmosfery sprzeciwu, słabnięcia PiS po kolejnych radykalnych pomysłach, może secesji frakcji Jarosława Gowina, afer w rodzaju „gruntowej”, która wywróciła rząd Jarosława Kaczyńskiego w 2007 r.
Na początku wszystko się zgadzało. Wielotysięczne marsze przeciwko zawłaszczaniu Trybunału Konstytucyjnego w 2015 i 2016 r. Aktywność KOD i jego zapomnianego już dziś lidera. Marsz czarnych parasolek na jesieni 2016 r. Protesty przeciw zamachowi władzy na sądownictwo i Sąd Najwyższy w 2017 r. Spektakularna porażka PiS w sprawie przedłużenia kadencji Donalda Tuska w marcu 2017 r. – słynne 27:1. Wtedy wielu wydawało się, że koniec PiS jest bliski, układ władzy pęknie i posypie się.
Aż przyszły weta prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie ustroju sądów, które zmieniły sytuację polityczną, jak się okazało, na trwałe. Prezes PiS jeszcze się za to Dudzie nie wypłacił. Weta były całkowicie pozorne, nie zatrzymały polityki obozu rządzącego w tej dziedzinie, dopiero późniejsze interwencje europejskiego trybunału zahamowały te plany.