„Zapewniam, że uczynię wszystko, by uczynić z Senatu kuźnię najlepszego prawa, w którym będą królowały szacunek, przyzwoitość, praworządność, honor, prawda i normalna praca merytoryczna” – powiedział w czwartkowym orędziu w TVP marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Grodzki, dotąd mało znany polityk Platformy, stał się dzięki wygranemu przez opozycję głosowaniu w Senacie trzecią osobą w państwie. A w samej PO wyrasta na nową twarz, której to partii od dawna brakowało.
Marszałek zaczynał jako bezpartyjny
Marszałek Senatu jest praktykującym chirurgiem, jednym z najbardziej cenionych w Polsce specjalistów od chirurgii klatki piersiowej. W politykę zaangażował się w 2006 r. Został wówczas bezpartyjnym radnym w Szczecinie, a trzy lata później wstąpił do PO. W radzie miasta pracował dziewięć lat – w 2015 r. dostał się do Senatu. Nigdy nie pełnił ważnych funkcji w lokalnych strukturach. Należy do zarządu wojewódzkiego, ale nie dlatego, że tam kandydował, tylko z racji pełnienia mandatu senatora.
Rzadko angażował się też w lokalne konflikty partyjne. Głośny był tylko jeden, z zachodniopomorskim marszałkiem z PO Olgierdem Geblewiczem w sprawie zadłużonego szpitala w Szczecinie-Zdunowie, którym Grodzki zarządzał do 2016 r. Placówka popadła w znaczne długi, w związku z czym marszałek – wbrew woli Grodzkiego – zarządził jej konsolidację z innym szpitalem, a senator zrezygnował z funkcji dyrektora. Jako działacz partyjny Grodzki był mało widoczny. Nie zbudował w Szczecinie własnego zaplecza, za to od dawna współpracował ze Sławomirem Nitrasem, który o relacje z lokalnymi współpracownikami zawsze dbał.