Pierwszy raz do swojego gabinetu w kancelarii premiera wprowadził się w grudniu 2018 r. Mówiono wtedy, że odziedziczył stanowisko po swoim ojcu. Grzegorz Schreiber był sekretarzem stanu w gabinecie Mateusza Morawieckiego ds. parlamentarnych. Po wyborach samorządowych został marszałkiem województwa łódzkiego, a jego miejsce w KPRM zajął syn Łukasz.
Junior już w poprzedniej kadencji został zastępcą Jacka Sasina, szefa Stałego Komitetu Rady Ministrów, czyli – jak mawiają politycy – „małego rządu”. Teraz będzie jego szefem i dostaje do ręki sporo władzy. Do „małego rządu” należą wpływowi wiceministrowie, którzy zbierają się kilka dni przed posiedzeniem całego rządu. To oni ustalają, które projekty ustaw trafiają pod obrady rady ministrów, a które mają wrócić do minerstwa do poprawki. Szef „małego rządu” – czyli od teraz Łukasz Schreiber – ma silną pozycję polityczną i jest w dobrym kontakcie z centralą partii przy Nowogrodzkiej. Poseł Krzysztof Lipiec w Polskim Radiu mówił, że Schreiber będzie „małym premierem”, bo faktycznie szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, jeśli chodzi o władzę, jest w rządzie drugą osobą po premierze.
Z premierem ma bardzo dobre relacje. W PiS mówią, że „jest między nimi chemia”. Młody Schreiber w partyjnych rozgrywkach gra na Morawieckiego. Dba o jego wizerunek, przekonuje do niego kolegów posłów. Pod koniec lipca to Łukasz Schreiber, minister w kancelarii premiera, przywiózł Mateusza Morawieckiego z byłym kapitanem piłkarskiej reprezentacji Kubą Błaszczykowskim do Truskolasów (niedaleko Częstochowy), żeby wspólnie zainaugurować budowę szkolnego boiska.