Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Zmieniać czy likwidować? Co zrobić z PGZ

PGZ pozostaje zlepkiem samodzielnych firm, a nie jednolitą strukturą biznesową przejrzyście zarządzaną z góry na dół. PGZ pozostaje zlepkiem samodzielnych firm, a nie jednolitą strukturą biznesową przejrzyście zarządzaną z góry na dół. Marta Dudzińska / Agencja Gazeta
Festiwal pomysłów świadczy o braku jasnej strategii dla krajowej zbrojeniówki. I to po czterech latach rządów, które miały ją „podnieść z kolan”. Co się stało?

Emocje podgrzała wieść o powołaniu na nowo ministerstwa mającego nadzorować państwowe spółki z ważnym politykiem PiS na czele. Jacek Sasin nie wyraził wprost apetytu na PGZ, pytany bywał też głównie o sprawy energetyki, ale w kuluarach huczało od plotek, co komu zabierze i czy weźmie PGZ od Mariusza Błaszczaka. Wśród tego szumu dało się wyłowić kilka wersji przyszłości PGZ, podobno krążących w obozie władzy. Jedna z narracji z czasów tworzenia rządu mówiła o przeniesieniu spółek zbrojeniowych pod nadzór nowego resortu Sasina. Inna o tym, że nic się nie zmieni, a Błaszczak zachowa pełną kontrolę nad PGZ. Pośrednia sugerowała, że w rękach MON zostaną wojskowe przedsiębiorstwa remontowo-produkcyjne (których nazwy zaczynają się od Wojskowe Zakłady), a resztę zbrojeniowego biznesu jednak przejmie Sasin. Wreszcie „Rzeczpospolita” napisała, że PGZ, jaką dziś znamy, czeka likwidacja, a poszczególne spółki wraz z istniejącym Inspektoratem Uzbrojenia utworzą nową Agencję Uzbrojenia, której PiS nie udało się powołać w ubiegłej kadencji.

Pomimo podkreślanej przez lata strategicznej roli PGZ w systemie bezpieczeństwa państwa nikt z rządu – ani odchodzącego, ani nowego – nie zdecydował się publicznie zabrać głosu, by wyjaśnić, co dalej z tak ważnym dla państwa zasobem jak państwowy przemysł zbrojeniowy.

Czytaj także: Co zrobi minister Błaszczak w drugiej kadencji

PGZ w Agencji Uzbrojenia?

Z tych, którzy cokolwiek mówili, najbliżej władzy jest przewodniczący sejmowej komisji obrony – w poprzedniej i nowej kadencji – poseł Michał Jach.

Reklama