Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Dlaczego PiS nie może przeczekać sprawy Banasia

Prezes NIK Marian Banaś przed sejmową komisją kontroli Prezes NIK Marian Banaś przed sejmową komisją kontroli Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Do tej pory przy wizerunkowych kłopotach obóz władzy miał jedną, powtarzalną receptę: poczekać aż przyschnie. W sprawie nowego szefa NIK to nie działa.

Wygłoszone w środę w Sejmie oświadczenie Mariana Banasia tylko dolało oliwy do ognia. Sytuacji nie poprawiły kuriozalne wyjaśnienia w rodzaju „w Krakowie jest wiele hoteli, gdzie można wynająć pokój na godziny po to, żeby na przykład odpocząć w trakcie podróży albo przed nią lub przygotować się zaplanowanego spotkania”. Wokół szefa NIK gromadzi się coraz więcej niejasności, nikt nie zdementował informacji Radia RMF FM, że resort finansów złożył w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie w sprawie wynajmu kamienicy należącej do szefa NIK.

Czytaj też: Dziwne losy kamienicy Mariana Banasia i jej mieszkańców

Przespać, przeczekać

Podczas ostatnich czterech lat rządów PiS musiał sobie radzić z całą masą różnej skali kryzysów i afer. W wypadku większości z nich scenariusz był prosty: nie podejmujemy żadnych nerwowych działań, staramy się sprawę rozmyć, przeczekać. Najwyżej po kilku miesiącach osoby, które przyczyniły się do problemów, były dość dyskretnie znoszone ze sceny za kulisy (jak premier Beata Szydło czy kilku jej ministrów).

Jedynym politykiem PiS, który musiał odejść w szczycie afery był latający marszałek Sejmu Marek Kuchciński, ale bronił się wyjątkowo niezręcznie, kręcił, zmieniał wersje, a ujawnienie jego licznych lotów wypadło w szczycie sezonu wyborczego. A i w tym wypadku sam (już były) marszałek, jak i Jarosław Kaczyński zapewnili, że absolutnie nie doszło do złamania prawa ani nawet obyczajów.

Reklama