Rzecznik Piotr Schab zwija się jak w ukropie, bo zajął się dwiema sędziami z Katowic – Aleksandrą Janas i Ireną Piotrowską – już następnego dnia po tym, jak zawiesiły postępowania w pięciu sprawach (czterech gospodarczych i rozwodowej). A gdy to zrobiły, wystąpiły do Sądu Najwyższego z wnioskiem o odpowiedź na zagadnienie prawne: czy sędziowie powołani przez neo-KRS są sędziami w rozumieniu prawa po ostatnich wyrokach Trybunału Sprawiedliwości UE oraz Izby Pracy SN?
Ta druga orzekła w ubiegłym tygodniu: Izba Dyscyplinarna SN nie spełnia kryterium niezależności i nie jest sądem w rozumieniu unijnego prawa. Neo-KRS nie jest zaś organem bezstronnym, a powołani przez nią sędziowie nie są sędziami w świetle prawa wspólnoty.
Czytaj też: 55 zarzutów dyscyplinarnych dla sędziego. Pachnie PRL-em
O co chodzi rzecznikowi Schabowi
Sędziom Janas i Piotrowskiej przyszło orzekać we wspomnianych pięciu sprawach z Grzegorzem Misiną, którego do Sądu Apelacyjnego w Katowicach rekomendowała właśnie neo-KRS. Sam Misina do wniosku koleżanek do Sądu Najwyższego się nie przyłączył, mimo że byłaby to dla niego okazja do ustalenia jego statusu.
Ale los jest złośliwy – on też ma wytoczone postępowanie (podobnie jak Janas i Piotrowska – na razie wyjaśniające) za to, że się nie wyłączył ze składu. Czyżby rzecznik Schab był zdania, że nominaci neo-KRS powinni się po wyroku TSUE i Izby Pracy SN wyłączać z orzekania?