To pierwszy wyrok w jednej z trzech spraw, w których Trybunał Sprawiedliwości UE odpowiadał ostatnio na pytania prejudycjalne. W wyroku z 19 listopada TSUE wyznaczył kryteria niezależności organu i niezawisłości sędziowskiej.
Spóźniona neo-KRS
W dzisiejszym orzeczeniu chodziło o sprawę negatywnej opinii neo-KRS co do dalszego zajmowania stanowiska przez jednego z sędziów NSA (wszedł w obniżony przez obecną władzę wiek emerytalny; w ten sposób próbowano przenieść na emeryturę niektórych sędziów w ramach czystki). Sędzia zaskarżył opinię neo-KRS, którą dziś Izba Pracy SN w trzyosobowym składzie uchyliła.
Wprawdzie według przyjętego przez PiS prawa takie sprawy należą do kompetencji Izby Dyscyplinarnej, ale skoro wcześniej sędziowie orzekli, że nie jest ona sądem w rozumieniu prawa UE, to zgodnie z wyrokiem TSUE miała prawo pominąć polskie przepisy i zastosować wprost prawo unijne.
Neo-KRS usiłowała zapobiec wydaniu dzisiejszego wyroku i wysłała wniosek o odroczenie rozprawy. Jednak się spóźniła. Mówiło się, że rozprawa przed Izbą Pracy SN odbędzie o godz. 11, ale o tej porze sędziowie ogłosili wyrok, natomiast wydali go już o godz. 10 na posiedzeniu niejawnym. To sytuacja podobna do tej, jaką z kolei kilka miesięcy wcześniej Izba Dyscyplinarna zgotowała Izbie Pracy. Ta wyznaczyła datę rozpoznania skargi sędziego Waldemara Żurka na decyzję neo-KRS, tymczasem nowy sędzia Izby Dyscyplinarnej Aleksander Stępkowski potajemnie rano sam rozpoznał tę sprawę i wydał orzeczenie (oczywiście niekorzystne dla Żurka). A więc jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.