Warszawski Sąd Apelacyjny uchylił postanowienie Sądu Okręgowego z 29 maja 2019 r., który zakazał naszej redakcji publikacji przez rok artykułu „Zaskakujące kariery prokuratorów od taśm” („Polityka” 43/18) i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Na razie nie wiadomo, na jakiej podstawie sąd podjął taką decyzję. Rozprawa odbyła się w trybie niejawnym, zaś pisemne uzasadnienie nie zostało dotąd sporządzone.
Prokuratorzy w sprawie afery podsłuchowej
Artykuł Grzegorza Rzeczkowskiego opisywał kariery prokuratorów prowadzących śledztwo dotyczące afery podsłuchowej oraz ich bliskich. Zakaz w ramach tzw. zabezpieczenia powództwa dotyczył również ewentualnego powielania informacji w nim zawartych. Po majowym wyroku „Polityka” złożyła zażalenie do Sądu Apelacyjnego, nie zgadzając się przede wszystkim ze zbyt szerokim zakresem orzeczenia, które w tej formie przejawiało w naszej opinii groźne dla wolności słowa elementy cenzorskie.
Zostało ono wydane na wniosek prokurator Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Anny Hopfer i jej męża Przemysława, którzy nie są jednak wyłącznymi bohaterami artykułu, ale jednymi z kilku. Tymczasem zakaz publikacji objął cały tekst. Hopferowie uznali, że artykuł narusza ich dobra osobiste, i razem z wnioskiem o zabezpieczenie skierowali przeciwko „Polityce”, autorowi tekstu i redaktorowi naczelnemu pozew cywilny. Domagają się w nim usunięcia tekstu z serwisu internetowego „Polityki”, przeprosin oraz wpłaty 10 tys. zł na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Czytaj także: Dlaczego państwo ignoruje rosyjskie tropy w aferze podsłuchowej
Nieproporcjonalny środek krzywdzący
Orzeczenie sądu o zakazie publikacji wywołało duży odzew nie tylko naszych Czytelników, ale również innych mediów, organizacji dziennikarskich oraz instytucji zaangażowanych w obronę wolności słowa. Do sprawy przyłączył się rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Zaniepokojenie wyraził Press Club Polska, zaś Towarzystwo Dziennikarskie wystosowało oświadczenie, w którym uznało zakaz publikacji za „środek nieproporcjonalny, cenzorski i represyjny”, w dodatku „przedwczesny i krzywdzący”.
Czytaj także: Czy sprawa Falenty obali rząd PiS (i dlaczego nie)