Prezydent Duda podpisał ustawę kagańcową, zaraz po tym jak prezydent Macron podczas wspólnej z nim konferencji mówił o zaniepokojeniu stanem polskiej praworządności. W ten sposób w praktyce Andrzej Duda pokazał, co oznacza, że „Nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce”. Bo szanowanie prawa europejskiego i orzeczeń sądów – według pisowskiej logiki – grozi utratą suwerenności. I dalej: na Polskę napadła „grupa wpływowych sędziów (…) mianowanych przez Radę Państwa, która swą legitymację do sprawowania władzy czerpała ze stacjonujących w Polsce dywizji sowieckich czołgów”. Sędziowie „za zakładników wzięli miliony Polaków. Stwarzają stan zagrożenia anarchią i chaosem w polskich sądach”. To ostatnie to stwierdzenie Zbigniewa Ziobry z sobotniej konwencji Solidarnej Polski. Do jej uczestników list napisał sam prezes Kaczyński, a w nim: „Wymiar sprawiedliwości pozostał w zasadzie jedyną sferą życia publicznego, która nie została poddana przekształceniom na miarę potrzeb demokratycznego państwa”.
Wrogowie państwa PiS to zatem sędziowie i wspierające ich obce hufce z Brukseli. „My damy radę! Róbcie swoje. Idźcie dalej po sprawiedliwość dla Polaków!” – wzywała łamiącym się ze wzruszenia głosem europosłanka Beata Kempa. To byłoby może i śmieszne, gdyby nie było tragiczne. Władza uznała, że z Brukselą i sędziami ani się nie dogada, ani ich nie zastraszy, więc wypowiada wojnę. Taki przekaz skierowano prawdopodobnie do wiceszefowej Komisji Europejskiej Věry Jourovej, bo po wyjeździe z Polski w wywiadzie dla „Der Spiegel” nazwała działania polskich władz w sprawie sądownictwa „bombardowaniem na dużą skalę” i „niszczeniem”.