Kancelaria Sejmu chcąc nie chcąc potwierdziła to, co było jasne od początku: marszałek Elżbieta Witek w listopadzie ubiegłego roku manipulowała przebiegiem wyboru nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa. Nie doszło bowiem do żadnej awarii maszynek do głosowania i nie było powodu do powtarzania go. I co będzie? Na razie nic.
Przypomnijmy: jest późna noc z 21 na 22 listopada 2019 r., w Sejmie odbywa się ważne głosowanie w sprawie parlamentarnych kandydatów do KRS. Stawka dla rządzącej ekipy jest wysoka: chodzi o przejęcie kolejnego organu.
Czytaj też: Listy wstydu. Kto przyłożył rękę do destrukcji KRS
Maszyny do głosowania były sprawne
Początkowo nikt nie zgłasza problemów, a nagle kilku posłów zaczyna krzyczeć, że szwankują maszynki do głosowania. W rzeczywistości najpewniej niewprawnie ich użyli i w efekcie do KRS mogli wejść kandydaci opozycji. Z fotela wstaje sam Jarosław Kaczyński. Posłanka Joanna Borowiak z PiS bez pardonu rzuca do partyjnej koleżanki, a teraz prowadzącej obrady marszałek Sejmu Elżbiety Witek: „Trzeba anulować, bo my przegramy. Za dużo osób po prostu jest. Naprawdę”. To nawet nie sugestia, lecz propozycja nie do odrzucenia. Witek zgadza się cichym: „Dobrze”, choć obecny na sali zastępca szefa Kancelarii Sejmu Dariusz Salamończyk zwraca jej uwagę, że wszyscy obecni posłowie zagłosowali.