Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Nocna zmiana reguł. PiS pędzi do wyborów w czasie epidemii

Nocne obrady w Sejmie, 27 marca 2020 r. Nocne obrady w Sejmie, 27 marca 2020 r. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Taka zmiana prawa wyborczego ma ukryć, że wybory faktycznie nie będą ani równe, ani powszechne – mówi prof. Ewa Łętowska. Czy OBWE i inne międzynarodowe ciała mogą zakwestionować ich zgodność z przyjętymi standardami?

Tej nocy Sejm w dziwacznym wirtualno-realnym trybie, z posłami głosującymi w kilkunastu salach i za pomocą tabletów, przyjął pakiet antykryzysowy (zwany szumnie „tarczą”). W ostatniej chwili PiS wrzucił zmianę wprowadzającą korespondencyjny udział w wyborach dla internowanych na kwarantannie i dla osób po 60. roku życia.

Czytaj też: PiS zmienia prawo wyborcze i wprowadza pandemiokrację

Sposób PiS na władzę, opozycja pod szantażem

Opozycja tej poprawki nie poparła, ale poparła przyjęcie całej ustawy, bojąc się zarzutów o to, że udaremnia pomoc dla przedsiębiorców i ochronę miejsc pracy. Dała się zaszantażować, choć nowe rozwiązania przyjęto nocą, w bezprawnym trybie (zapowiada, że wyrzuci te zmiany w Senacie).

Jako obywatelka jestem głęboko dotknięta sposobem zachowania Sejmu – mówi prof. Ewa Łętowska. Czy opozycja powinna była zerwać kworum, żeby uniemożliwić uchwalenie tego prawa? – Nie jestem od doradzania taktyki. Ale na pewno powinna wykorzystać wszelkie zgodne z prawem środki dla zachowania konstytucyjności trybu prac Sejmu i konstytucyjności stanowionego prawa.

To kolejny raz w ostatnich tygodniach, kiedy opozycja przykłada rękę albo nie sprzeciwia się wystarczająco mocno, gdy PiS wprowadza antydemokratyczne rozwiązania, które pomogą mu potem utrzymać władzę. Tak było, kiedy poparła ustawę „antywirusową”, otwierającą drogę do wprowadzenia pozakonstytucyjnego stanu nadzwyczajnego: stanu epidemii. A potem popierając zmiany w regulaminie Sejmu, wprowadzające zdalne obrady i głosowania, co wyjmuje pracę posłów spod kontroli. Zwłaszcza że takie obrady online nie są konieczne. Skoro większość obywateli chodzi do pracy, to dlaczego raz na jakiś czas nie mogą tego robić posłowie?

Prof. Daniel Ziblatt: Dylematy, jakie niesie pandemia

„Jak mam wierzyć tej władzy?”

Po co PiS-owi ta nocna zmiana wyborczych reguł? Pozwoli mu to przeprowadzić wybory prezydenckie w czasie trwania epidemii SARS-CoV-2. Prof. Łętowska: – To celowy kamuflaż zmierzający do zamaskowania tego, że mamy niekonstytucyjny stan nadzwyczajny, czyli stan epidemii. Władza stosuje go, żeby nie musieć przełożyć wyborów. Kolejny kamuflaż to zmiana prawa wyborczego, która ma ukryć, że wybory faktycznie nie będą ani równe, ani powszechne.

I dodaje: – Jak w tych warunkach jako obywatelka mam wierzyć władzy? I jakie prawo ma władza, która stosuje oszustwo i kugluje prawem, wymagać zaufania i posłuszeństwa prawu ode mnie, od obywateli?

Trybunał Konstytucyjny dwukrotnie orzekał, że zmiany prawa wyborczego nie mogą być wprowadzane na pół roku przed terminem wyborów. Obecne zostały przegłosowane półtora miesiąca przed wyborami prezydenckimi. PiS powołuje się na jakąś ekspertyzę mówiącą, że jeśli zmiana jest korzystna dla wyborców i nie ma wpływu na wynik, to jest dopuszczalna.

Wojciech Hermeliński, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej i sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku: – Te zmiany rzeczywiście są korzystne dla wyborców, ale Trybunał w wyrokach z 2006 i 2011 r. nie różnicował zmian na korzyść i na niekorzyść. Zresztą ta zmiana nie wyrównuje wszystkich nierówności, bo wyborcy za granicą zostali pominięci.

Nie tylko oni. Także część wyborców na kwarantannie. Codziennie przybywa ich ostatnio grubo ponad stu, tymczasem chęć głosowania korespondencyjnego trzeba zgłosić maksymalnie pięć dni przed wyborami. Będzie więc wielu chorych, pozbawionych w izolacji prawa wyborczego.

Prof. Łętowska: – Może i da się uznać, że wprowadzenie tego głosowania korespondencyjnego jest dla dobra wyborców i nie wpływa na wynik wyborów, ale to nie zmienia faktu, że zmiana kodeksu została wprowadzona w złej wierze i sprzecznie z trybem wprowadzania zmian w prawie wyborczym. W poprawce nie pada nawet nazwa „kodeks wyborczy”.

Czytaj też: Dochód podstawowy dla wszystkich? Tak, podpowiada koronawirus

PiS spokojny, Trybunał Przyłębskiej czuwa

Nie mamy sytuacji przymusowej, wybory można spokojnie i zgodnie z prawem przełożyć, wprowadzając stan nadzwyczajny przewidziany konstytucją.

Poza tym regulamin Sejmu ma odrębny tryb dla zmian w kodeksach, który tej nocy nie został dochowany. I tak art. 89 mówi, że pierwsze czytanie projektu zmian kodeksu lub projektu zmian przepisów wprowadzających kodeks może się odbyć nie wcześniej niż 14. dnia od doręczenia posłom druku projektu. Nocna poprawka została wrzucona kilkanaście minut przed jej głosowaniem. Taki tryb procedowania powinien zostać zakwestionowany przez Trybunał Konstytucyjny. Ale my mamy teraz Trybunał Julii Przyłębskiej.

Sędzia Hermeliński zauważa, że przepisy o głosowaniu korespondencyjnym są przez PiS, Solidarną Polskę Ziobry i Porozumienie Gowina traktowane instrumentalnie. W 2018 r. je zlikwidowali, twierdząc, że umożliwiają oszustwa wyborcze (po ostrej krytyce przywrócili je jedynie dla osób niepełnosprawnych). A teraz, kiedy są im potrzebne, wracają do nich.

W mojej ocenie ta zmiana ma służyć przede wszystkim temu, by nie wprowadzać konstytucyjnego stanu nadzwyczajnego. Zgadzam się z prof. Łętowską, że to, co się dzieje, to Etikettenschwindel – mamy nieznany konstytucji stan nadzwyczajny nazwany „stanem epidemii” – mówi sędzia Hermeliński.

Czytaj też: Koronawirus i gospodarka. Nadchodzi wielki przełom w ekonomii

Czy te wybory będą rzetelne?

Czy OBWE i inne międzynarodowe ciała mogą zakwestionować zgodność tak przeprowadzonych wyborów z przyjętymi standardami? Sędzia Hermeliński: – Oczywiście. Nadal nie będą ani równe, ani powszechne.

Ocena OBWE nie jest jednak wiążąca w tym sensie, że nie unieważnia wyborów. Może być co najwyżej powodem do wstydu – o ile politycy PiS znają takie uczucie.

Zdaniem sędziego Hermelińskiego stanowisko w sprawie możliwości odbycia się w terminie wyborów prezydenckich powinna zająć Państwowa Komisja Wyborcza. Nie byłaby to opinia wiążąca, ale miałaby znaczenie moralne i polityczne. Jednak Komisja złożona jest teraz głównie z osób delegowanych tam przez obecną władzę.

Ostatecznie o ważności wyborów przeprowadzonych w niekonstytucyjnym „stanie epidemii”, w oparciu o niekonstytucyjnie uchwalone przepisy i przy braku warunków powszechności i równości orzeknie Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN. Stworzona przez PiS, w całości wybrana przez neo-KRS, której niezależność podał w wątpliwość Trybunał Sprawiedliwości UE. I która została zawieszona w styczniu głośną uchwałą połączonych trzech Izb Sądu Najwyższego.

Niedawno Sąd Najwyższy orzekł także o nieważności decyzji PKW w sprawie odmowy rejestracji komitetu wyborczego Kazimierza Grzywny. Uznał, że w warunkach epidemii nie da się zebrać podpisów. Czy w takim razie można w ogóle rzetelnie przeprowadzić wybory prezydenckie? Orzeczenie zostało wydane – decyzją pierwszej prezes SN Małgorzaty Gersdorf i zgodnie z orzeczeniem TSUE – w składzie trzech sędziów Izby Pracy. Ale z końcem kwietnia kończy się kadencja Gersdorf, a PiS uchwalił przepisy, które gwarantują mu wybór „własnego” nowego prezesa.

Co wtedy orzeknie Izba Kontroli Nadzwyczajnej? Może to zależeć od wyniku wyborów. Jeśli zwycięży Andrzej Duda, może takie wybory „przyklepać”. A jeśli przegra – zgodnie z prawem i z czystym sumieniem będzie mogła orzec, że były nieważne, bo naruszyły zasadę powszechności i równości.

Czytaj też: Wyjęli bezpieczniki, chcą nas wysłać na wybory w czasie epidemii

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną