We wtorek wykryto w kraju blisko 600 zakażeń koronawirusem. Z tego 500 w województwie śląskim. Przeważnie wśród górników i ich rodzin. Gruchnęło na mieście, że są plany obwarowania Śląska szczególnymi restrykcjami, odizolowania od reszty kraju, w istocie – zamknięcia. Kordon sanitarny.
Izolować całe województwo? Jak?
Gdyby tak było, obśmiałbym się jak norka, choć rzecz jest śmiertelnie poważna. Pomysł ten byłby bowiem tak samo chory jak pandemia – a w kategoriach absurdu przypomina konstrukcję drzwi do lasu. Jak miałoby wyglądać zamknięcie 4,5-milionowego regionu, do którego prowadzą tysiące dróg i linii kolejowych, w tym międzynarodowych? Śląskie to także Częstochowa z Jasną Górą i Beskidy. No jak?
Eksplozja wirusa nie jest tylko kwestią gęstości zaludnienia województwa, to nie tylko sprawa specyfiki pracy w górnictwie, w którym pod ziemię zjeżdża się i wyjeżdża twarzą w twarz, maska w maskę, a fedruje się ramię w ramię. To kwestia horrendalnych zaniedbań w wykonaniu władz państwowych i samorządowych. Do 11 maja średnia przeprowadzanych testów na wirusa w skali kraju wynosiła ok. 13 tys. na milion mieszkańców. Na Mazowszu 26 tys., w Wielkopolsce – ponad 14 tys., w Małopolsce – 11 tys. Na Śląsku trochę ponad 9,3 tys. Kto weźmie to na klatę?
PiS na Śląsku nie zapobiegł katastrofie
Stąd mamy wszak premiera Mateusza Morawieckiego.