Jakby mało było ostatnio sytuacji kryzysowych na Nowogrodzkiej, biedny prezes Kaczyński musi cierpieć z powodu zdradzieckiego rockmana, który śmiał podważyć jego niezbywalne prawo do wjeżdżania samochodem gdzie chce i kiedy chce, a na zamknięte cmentarze w szczególności. W swym najwyższej jakości bólu musi się dziś zastanowić, jak wyjść z opresji, w którą wpędzili go po raz kolejny jego nadgorliwi i bardzo niemądrzy słudzy i współpracownicy. A przecież wystarczyło nie robić nic! Mógł sobie być Kazik Staszewski na „jedynce” Listy Przebojów Programu 3 Polskiego Radia i wszyscy by się cieszyli, że wolność słowa kwitnie.
Trójka, Sekielscy, bunt przedsiębiorców
Każda władza boi się kamyczka, który poruszy lawinę, czyli drobnego wydarzenia stającego się sygnałem do protestów bądź tąpnięcia społecznego poparcia, skutkującego zmianą rządu. Może to być jakiś eksces z udziałem dygnitarza państwowego albo skrzywdzenie kogoś popularnego wśród szerokich kręgów społeczeństwa. Czymś takim może też być pojawienie się barda i jego pieśni. A już najgorzej jest wtedy, gdy zarzewiem protestów okazuje się wolta kogoś, kto wcześniej mógł uchodzić za bezpiecznego dla władzy.
Czytaj też: Dlaczego Kazik woli Kaczyńskiego? [2018]
Wszystkie te warunki spełnia afera Kazika z Listą Przebojów Trójki. Kazik był trochę „swój”, nagrał buntowniczy utwór poświęcony niewątpliwemu ekscesowi w wykonaniu samego Jarosława Kaczyńskiego, a w końcu został skrzywdzony razem z kultową stacją radiową i jej szalenie popularnym dziennikarzem. Tylko idioci mogli do czegoś takiego doprowadzić.