Z dokumentów dotyczących rozliczenia subwencji budżetowej złożonych przez PiS w Krajowym Biurze Wyborczym wynika, że w zeszłym roku partia wydała na ochronę prezesa Kaczyńskiego aż 2 mln 148 tys. zł. To najwięcej do tej pory. Jak pisaliśmy w „Polityce”, przez ostatnie lata PiS płacił na ten cel 135 tys. zł miesięcznie i tak było do marca 2019 r. Od kwietnia płaci już 150 tys. Na taką kwotę wystawiono w zeszłym roku osiem faktur. Za ochronę podczas trzydniowej konwencji programowej PiS w Katowicach wyszło dodatkowe 55 tys. Jest też faktura za sierpień (33 tys. zł) i listopad (24 tys. zł). Doszły opłaty rozliczone w ramach kampanii, a w zeszłym roku mieliśmy podwójne wybory. W przypadku kampanii do Parlamentu Europejskiego PiS zapłacił za ochronę 243 tys. zł, w przypadku wyborów parlamentarnych – 173 tys.
Tak dostajemy owe 2 mln 148 tys. zł – 1 mln 998 tys. za zeszły rok plus grudzień 2019, spłacony w styczniu, więc nieujęty w wykazie.
Ochrona w domu, w Sejmie, na okrągło
Ochroniarzami obstawiony jest prezes i jego dom na warszawskim Żoliborzu. Kaczyński z płatnej ochrony korzysta również w Sejmie, choć jest tu liczna zawodowa Straż Marszałkowska, którą PiS wyniósł w zeszłym roku do rangi służby mundurowej. Może chodzi o oddzielenie go od tej, jak to ujął sam prezes, „chamskiej hołoty”?
Szefa PiS chroni Wojciech Grabowski, wiceprezes firmy ochroniarskiej Grom Group, człowiek zaufany, były żołnierz GROM z pierwszego zaciągu. Dostał nawet rolę w filmie „Smoleńsk”, w którym zagrał ochroniarza Lecha Kaczyńskiego. W umowie zawartej z Grom Group na czas wyborów czytamy, że podczas spotkań z wyborcami i konwencji prezesowi towarzyszyło „co najmniej czternastu pracowników ochrony”.
Jak przed laty tłumaczył „Polityce” były skarbnik partii Stanisław Kostrzewski, ochrona Kaczyńskiego traktowana jest jako „wspieranie celów statutowych”. Co do tej stałej pozycji w finansach PiS w 2018 r. miało wątpliwości Krajowe Biuro Wyborcze. Dopytany o nie PiS odpowiedział, że „przekazanie tych środków odpowiada wymogom ustawy o partiach politycznych”, a dokładnie temu paragrafowi: „majątek partii politycznej może być przeznaczony tylko na cele statutowe lub charytatywne”. PKW nigdy tych wydatków nie zakwestionowała.
Czytaj też: Ile kosztuje Jarosław Kaczyński?
Żeby nie było spięć z ochroną prezesa
Można się zastanawiać, dlaczego szefowie MSWiA w rządzie PiS wydawali decyzje np. o pozaustawowej ochronie ówczesnej minister edukacji Anny Zalewskiej czy Beaty Kempy, a nie dawali ochrony prezesowi, który podejmuje najważniejsze decyzje dotyczące państwa. Od polityków PiS można usłyszeć, że wynika to z nieufności Kaczyńskiego. Jak twierdzi jeden z naszych rozmówców, BOR, przemianowany na SOP, może mieć kontakt z opozycją, więc tylko Grom Group prezes może być pewien.
Ochroniarze Kaczyńskiego budzą postrach wśród polityków PiS, a czasem irytują SOP. Dwa lata temu Wirtualna Polska opisywała te relacje. „Były oficer BOR: Są uznawani za bóstwa, bo są blisko prezesa PiS i sami taki mit wytwarzają. Nawet politycy PiS się ich boją, choć sam prezes nie ma z ochroną jakichś bliskich relacji”. Oficer SOP opowiadał, że ludzie z Grom Group rządzili na miesięcznicach: „Kierownictwo BOR dało nam do zrozumienia, że mamy ich słuchać. Potrafili nakazać, byśmy wpuszczali za barierki ludzi bez sprawdzenia pirotechnicznego. Co mieliśmy robić? Wykonałem polecenie i odsunąłem się na bezpieczną odległość, jakby ktoś wniósł bombę”. Inny były funkcjonariusz mówił: „W BOR wiedzieli, że mamy działać tak, by nie było spięć z ochroną prezesa”.
Ze sprawozdania finansowego PiS za 2019 r. wynika, że z 18 mln 543 tys. zł subwencji z budżetu państwa aż 1 mln 582 tys. zł wydano na ochronę prezesa. W tym roku partia dostanie 23 mln 499 tys. zł. Z pewnością i tym razem znaczna część kwoty pójdzie na ochronę Kaczyńskiego.
Czytaj też: Haracz na władzę – kto i za co płaci partii Kaczyńskiego