Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Posterunek u prezesa. Willi Kaczyńskiego pilnuje 18 policjantów

Policjanci przed domem Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu Policjanci przed domem Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Portal TVN24.pl opisał nieustanne czuwanie przy domu Jarosława Kaczyńskiego. Czuwają nie wyznawcy z potrzeby serca i za prywatne pieniądze, ale policjanci opłacani z budżetu. A to już skandaliczna praktyka.

Przez całą dobę, zmieniając się co kilka godzin, na Żoliborzu w okolicy domu prezesa PiS parkuje radiowóz z umundurowanymi policjantami z prewencji. Zawsze jest ich czterech. Dwie osoby siedzą w radiowozie, dwie patrolują okolice posesji, potem się zmieniają. Poza tym nieustannie w pobliżu stoi nieoznakowany samochód z dwoma tajniakami.

Kosztowna ochrona prezesa

W sumie w ciągu każdej doby ochroną willi Kaczyńskiego zajmuje się aż 18 policjantów. Nie ma żadnej podstawy prawnej, która uzasadniałaby aż takie zaangażowanie sił prewencyjnych w ochronę prywatnego domu. Gdyby istniały realne przesłanki, że Jarosławowi Kaczyńskiemu grozi niebezpieczeństwo, dostałby na polecenie szefa resortu spraw wewnętrznych ochronę Służby Ochrony Państwa. Mógłby też skorzystać z usług zarządu ochrony świadków koronnych Centralnego Biura Śledczego Policji, który z zasady zajmuje się ochroną tzw. skruszonych przestępców.

Co prawda prezes, co powszechnie wiadomo, do skruszonych się nie zalicza, ale od każdej zasady są wyjątki i specjalny zespół CBŚP czasami zajmuje się ochroną zagrożonych sędziów, prokuratorów, dziennikarzy i polityków. Ale muszą istnieć ku temu przesłanki. Warto też wiedzieć, że prezes i tak jest całą dobę szczelnie chroniony przez prywatną firmę Grom Group, opłacaną przez PiS z subwencji na partie polityczne, a więc de facto z pieniędzy podatników. Te sumy idą w miliony złotych rocznie. Tyle że Grom Group nie może rozbijać wieców ulicznych, bo byłby to już zupełny kryminał. Lepiej posłużyć się policją.

Czytaj też: Ile kosztuje Jarosław Kaczyński?

Dykta za płotem Kaczyńskiego

Rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak w żywe oczy wpiera dziennikarzom TVN24.pl, że „działania policji nie mają nic wspólnego z pilnowaniem jakiejkolwiek posesji czy osoby”. Twierdzi, że te nadzwyczajne środki podjęto, ponieważ w okolicy łamane są normy prawne. Dziennikarze ustalili, że od 28 marca do 10 maja 2020 r. w policyjnych raportach odnotowano siedem interwencji w pobliżu domu Kaczyńskiego. Nie chodziło o bójki uliczne, włamania czy nawet kłótnie małżeńskie, ale wyłącznie o legitymowanie osób, które, według policjantów, łamały przepisy o zgromadzeniach. Owe zgromadzenia dotyczyły dwóch, czterech, pięciu, a najliczniejsze dziewięciu osób. Wylegitymowano także kobietę próbującą przyczepić do płotu plakat, i mężczyznę, który, jak zapisano, „przerzucił przez płot posesji dyktę” (zapewne też z jakąś treścią krytyczną wobec prezesa PiS).

W tym samym czasie na innych ulicach policja interweniowała po kilkadziesiąt razy, ale stałych posterunków tam nie rozmieszczono. Ulica Mickiewicza w okolicy willi Kaczyńskiego jest wyjątkowo spokojnym miejscem. Sporadycznie odbywające się kilkuosobowe protesty przeciwko liderowi PiS i jego dyktatorskim metodom mają z reguły spokojny przebieg i nie stanowią zagrożenia dla Kaczyńskiego i innych osób.

Czytaj też: Haracz na władzę. Kto i za co płaci partii Kaczyńskiego

Karawana PiS jedzie dalej

Jeszcze dwa lata temu, a nawet przed rokiem podczas takich miniwieców policja nie interweniowała, ale teraz zaostrzono kurs. Policyjny informator mówi dziennikarzom TVN24.pl, że wydano polecenie, aby każdego, kto kręci się wokół wspomnianej willi albo robi zdjęcia, np. skrzynki pocztowej, co faktycznie zdarzyło się przed niedoszłymi wyborami 10 maja, „długo i uciążliwie legitymować”. Takie działania policji i nieustanny dyżur sześciu funkcjonariuszy mają zniechęcać do protestów, chociaż prawo do wyrażania sprzeciwu gwarantuje obywatelom konstytucja.

Stawiam dolary przeciwko orzechom, że reakcją na publikację portalu TVN24.pl będą co najwyżej niemrawe zaprzeczenia albo wręcz milczenie, według zasady: niech sobie krzyczą, a nasza karawana jedzie dalej (czytaj: robi swoje). A sam prezes Jarosław Kaczyński nie zająknie się ani słowem. W końcu na piśmie niczego nie żądał, śladu nie zostawił. Policja pilnuje sama z siebie, bo tam, gdzie rządzi Prawo i Sprawiedliwość, musi panować ustalony partyjnie porządek. Musi i już!

Czytaj też: Czy prezes przestrzega obostrzeń? Patrol pod domem prezesa

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną