Przez całą dobę, zmieniając się co kilka godzin, na Żoliborzu w okolicy domu prezesa PiS parkuje radiowóz z umundurowanymi policjantami z prewencji. Zawsze jest ich czterech. Dwie osoby siedzą w radiowozie, dwie patrolują okolice posesji, potem się zmieniają. Poza tym nieustannie w pobliżu stoi nieoznakowany samochód z dwoma tajniakami.
Kosztowna ochrona prezesa
W sumie w ciągu każdej doby ochroną willi Kaczyńskiego zajmuje się aż 18 policjantów. Nie ma żadnej podstawy prawnej, która uzasadniałaby aż takie zaangażowanie sił prewencyjnych w ochronę prywatnego domu. Gdyby istniały realne przesłanki, że Jarosławowi Kaczyńskiemu grozi niebezpieczeństwo, dostałby na polecenie szefa resortu spraw wewnętrznych ochronę Służby Ochrony Państwa. Mógłby też skorzystać z usług zarządu ochrony świadków koronnych Centralnego Biura Śledczego Policji, który z zasady zajmuje się ochroną tzw. skruszonych przestępców.
Co prawda prezes, co powszechnie wiadomo, do skruszonych się nie zalicza, ale od każdej zasady są wyjątki i specjalny zespół CBŚP czasami zajmuje się ochroną zagrożonych sędziów, prokuratorów, dziennikarzy i polityków. Ale muszą istnieć ku temu przesłanki. Warto też wiedzieć, że prezes i tak jest całą dobę szczelnie chroniony przez prywatną firmę Grom Group, opłacaną przez PiS z subwencji na partie polityczne, a więc de facto z pieniędzy podatników. Te sumy idą w miliony złotych rocznie. Tyle że Grom Group nie może rozbijać wieców ulicznych, bo byłby to już zupełny kryminał. Lepiej posłużyć się policją.