Ekipa PiS uczyniła tę sztuczkę swoją specjalnością: w pozornie niewinnych aktach prawnych przemyca rozwiązania w istocie wątpliwe. Tym razem sprawa jest szczególnie groźna, bo dotyczy prawa karnego, a skutkiem może obyć ostrzejsze sankcjonowanie m.in. aborcji i krytyki prezydenta.
Oto wśród dziesiątków przepisów i instytucji prawnych wchodzących w skład przyjętej przez Sejm kolejnej już, czwartej w ciągu ledwie trzech miesięcy, edycji tzw. tarczy antykryzysowej znalazła się zmiana jednego z artykułów... Kodeksu karnego. W zasadzie dodano tylko kilka słów. Rząd uznał je za stosowne dopisać ni stąd, ni z zowąd w formalnie kryzysowym trybie. Żeby było ciekawiej (bo nie śmieszniej), umieścił je w ustawie „o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych na zapewnienie płynności finansowej przedsiębiorcom dotkniętym skutkami Covid-19 oraz o zmianie niektórych innych ustaw”. Powtórzmy, że chodziło o prawo lansowane jako narzędzie do walki z wirusem biologicznym.
Czytaj też: Pisowska ekipa wypycha nas na margines Unii
PiS zaostrza kary pod pozorem walki z wirusem
Słowa brzmią niewinnie, a sam artykuł wydaje się niepozorny i abstrakcyjny. Karniści nazywają go „modyfikatorem sankcji”. Dotyczy wielu rozmaitych przestępstw i pozwala sądowi wyznaczyć za dany czyn karę najbardziej adekwatną. Upraszczając: jeśli przestępstwo zagrożone jest karą więzienia nieprzekraczającą ośmiu lat, sąd może orzec w zamian albo stosownie wysoką grzywnę, albo odpowiednio dotkliwe ograniczenie wolności. Szczegółową analizę funkcjonowania modyfikatora można znaleźć m.