Na ostatniej prostej przed pierwszą turą Rafał Trzaskowski zrealizował jeden z dwóch kluczowych celów kampanijnych zakładanych przez sztab. Udało mu się dogonić Andrzeja Dudę w sondażach pokazujących drugą turę, a w niektórych go nawet wyprzedził (w badaniu Ipsos z 24 czerwca może liczyć na 47 proc., a Duda – na 43 proc.).
Czytaj też: Po co Duda pojechał do Trumpa? Coś poszło nie tak
Ile głosów potrzebują kandydaci
Niezrealizowanym celem jest natomiast przebicie się na trwałe ponad próg 30 proc. Kandydat KO w kilku czerwcowych badaniach zdobył 30–34 proc., w większości sondaży jego notowania oscylują jednak między 27 a 29 proc. W pięciu ostatnich ma średnio 30. Droga do ostatecznego zwycięstwa może być dla niego trudna, choć nie niemożliwa.
Przy frekwencji na poziomie 62 proc. (jak w ostatnich wyborach do Sejmu) taki wynik oznaczałby, że Trzaskowski zdobędzie w pierwszej turze 5,6 mln głosów – o 600 tys. więcej niż Koalicja Obywatelska w wyborach 2019. Aby wygrać w drugiej turze, zakładając, że frekwencja wzrośnie do 65 proc., trzeba będzie zdobyć 9,8 mln głosów.
Kandydat KO w dwa tygodnie będzie musiał przekonać do siebie jeszcze 4,2 mln wyborców, co wydaje się zadaniem karkołomnym. Zwłaszcza że Duda – przy obecnym średnim poparciu 43 proc. – zdobędzie w pierwszym głosowaniu 8 mln głosów (tyle co PiS w 2019 r.) i od zwycięstwa dzielić go będzie „zaledwie” 1,8 mln dodatkowych wyborców.
Czytaj też: Alfabet kampanii. Rzeczy istotne, kuriozalne, zabawne, pouczające
Skąd może czerpać Trzaskowski
Mimo wszystko nie jest powiedziane, że to Dudzie będzie łatwiej.