Od zakończenia ciszy wyborczej opublikowano osiem sondaży, z których dwa zostały przeprowadzone po ogłoszeniu wyników pierwszej tury. Dane wskazują, że o ile wybory pozostają dalekie od rozstrzygniętych, o tyle Duda zyskał wyraźną przewagę nad Trzaskowskim i może liczyć na 52 proc. głosów. Jeśli wierzyć aktualnym badaniom, urzędujący prezydent mógłby być niemal pewny reelekcji.
Podkast „Polityki”: Co zrobi Duda, a co Trzaskowski
Minimalne różnice
Różnice są jednak naprawdę minimalne i dosłownie pojedynczy sondaż pokazujący wygraną Trzaskowskiego sprawiłby, że model dałby remis. W efekcie przy obserwowaniu sondaży – jeszcze bardziej niż w pierwszej turze – trzeba będzie się skupiać na trendach, a nie wynikach pojedynczych badań.
Jeśli w najbliższych dniach nic istotnego nie wpłynie na sytuację kandydatów, to w drugim tygodniu będziemy najpewniej obserwowali walkę o każdy głos. Wynik wyborów pozostaje nierozstrzygnięty.
Czytaj też: Duda na wozie. Analizy ekspertów po pierwszej turze
Pierwszą turę wygrały sondaże
Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich są dobrą wiadomością dla ośrodków badania opinii publicznej. Choć ostateczne wyniki nieco odbiegały od średniej sondaży, różnica w większości przypadków nie była znaczna, a poprawnie została odzwierciedlona kolejność, w jakiej uplasowali się główni kandydaci.
Zarówno Andrzej Duda, jak i Rafał Trzaskowski byli nieco niedoszacowani – badania wskazywały ok. 1,5 pkt proc. mniej, niż osiągnęli w wyborach. Poparcie Szymona Hołowni także okazało się nieco wyższe niż według sondaży, co odbyło się kosztem Władysława Kosiniaka-Kamysza i Roberta Biedronia, którzy osiągnęli gorszy wynik od spodziewanego. Poprawnie dało się oszacować to, na ile głosów może liczyć Krzysztof Bosak.
Na tej podstawie możemy uznać, że także sondaże dotyczące drugiej tury powinny całkiem nieźle uchwycić poparcie dla obu kandydatów, choć oczywiście istnieje ryzyko, że ostateczny wynik odchyli się o parę punktów od mediany badań. To szczególnie istotne, biorąc pod uwagę, jak zacięta jest rywalizacja między politykami. O ile zwykle takie różnice nie zmieniają szacowanego wyniku głosowania, o tyle jeśli obaj będą blisko 50 proc., mogą zdecydować o błędnej prognozie. Z przepowiadaniem wyniku tych wyborów należy więc być niesłychanie ostrożnym.
Czytaj też: Powyborczy rachunek zysków i strat
Ben Stanley – brytyjski politolog mieszkający w Polsce, profesor Uniwersytetu SWPS. Przy wyliczeniach szacowanego poparcia kandydatów na prezydenta używa modelu statystycznego, którego prekursorem był amerykańsko-australijski politolog prof. Simon Jackman. Pod uwagę wziął sondaże Estymator, IBRiS, IBSP, Kantar, Maison&Partners, Pollster i Social Changes.
Model śledzi zmiany w preferencjach wyborców w czasie poprzez zestawianie przeprowadzonych sondaży i koryguje zmienność wyników w różnych firmach badawczych, żeby precyzyjniej oddać intencje głosowania, niż jest to możliwe na podstawie pojedynczego badania.