Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kaczyński ma przeprosić Sikorskiego. Czyli sprawa smoleńska w państwie PiS

Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński w Sejmie Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński w Sejmie Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Prawomocny wyrok sądu nakazujący Jarosławowi Kaczyńskiemu przeproszenie Radosława Sikorskiego za oskarżenie go o zdradę dyplomatyczną to tylko jeden z wielu dowodów odsłaniających rzeczywiste motywacje PiS w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Ten spektakl trwa już dziesiąty rok i jest nadzieja na to, że wreszcie się zakończy. Za sprawą takich jak to orzeczeń i – jak mówi internet – „samozaorań” w wykonaniu Antoniego Macierewicza i jego podkomisji, która od czterech lat nie jest w stanie „ustalić” nowych rzekomo okoliczności katastrofy. Zapowiadany od trzech miesięcy „raport” tego organu, w skład którego nie wiadomo kto zasiada, nie tylko dotąd się nie ukazał, ale – jak wyszło na jaw – nie została nawet przygotowana jedna, ostateczna wersja dokumentu. Jest ich kilka, a która będzie obowiązująca, zdecyduje głosowanie.

Czytaj też: Katastrofa smoleńska zdewastowała polską politykę

Dezinformacja przez lata

Przez dziesięć lat Jarosław Kaczyński, Macierewicz, a także obecny prezydent Andrzej Duda, który zasiadał we władzach pamiętnego zespołu parlamentarnego „badającego” katastrofę, oszukiwali społeczeństwo, mówiąc o zamachu, morderstwie, zbrodni, suflując rzekomy spisek ówczesnych władz RP. W dodatku spisek przygotowywany we współpracy z władzami Rosji. Gdyby to była prawda, mielibyśmy do czynienia ze zdradą państwa. Skoro dziś wiemy, że to nieprawda, która coraz mocniej wychodzi na jaw, możemy mówić o sabotażu państwa prowadzonym przez PiS. „Zdradzeni o świcie” okazali się nie pasażerowie Tupolewa, ale Polska i jej obywatele, karmieni przez lata dezinformacją, która miała wynieść tę partię do władzy.

Swoją „narracją smoleńską” partia Kaczyńskiego zatruła społeczeństwo, angażując przeciwko legalnym władzom Rzeczpospolitej całe swe zasoby. Dołączył do tego Kościół, który w dużej części wspierał i nakręcał smoleńską histerię.

W stworzenie i rozpowszechnienie tych kłamstw PiS zaangażował przede wszystkim naczelnego destruktora polskich służb specjalnych, człowieka od lat osłabiającego polskie bezpieczeństwo, autora raportu z likwidacji WSI, w którym ujawnił tajemnice polskiego wywiadu i naruszył dobra osobiste wielu osób. Człowieka od lat nieponoszącego odpowiedzialności za swoje czyny, przed którym przez lata drżały najważniejsze instytucje państwa, z prokuratorem generalnym na czele blokującym wnioski o uchylenie mu immunitetu jeszcze przed 2015 r.

Wyniki jego – Antoniego Macierewicza – pracy przy „badaniu” katastrofy smoleńskiej są konsekwentnie te same, czyli niosące ze sobą wyłącznie nienawiść i destrukcję. Czy i tym razem nie poniesie za swoje czyny odpowiedzialności?

Czytaj także: Katastrofa posmoleńska. Kto rozbił Polskę?

Najwyższy czas zbierać dowody

Pora wreszcie powiedzieć tej hucpie „dość”. Rozliczyć tych, którzy na to zasłużyli swoimi działaniami, którzy po przejęciu władzy w 2015 r. zaprzęgnęli aparat państwa do szukania wymyślonych dowodów, szykanując oficerów, funkcjonariuszy służb, prokuratorów i urzędników państwowych badających wypadek oraz szczując na nich, wreszcie próbując postawić przed sądem byłego premiera Donalda Tuska, m.in. za rzekomą „zdradę dyplomatyczną”. Tym bardziej warto powiedzieć „dość”, ale i najwyższy czas zacząć zbierać materiał dowodowy, bo sprawa ma swoje inne, ciemne i nikczemne dna.

Najważniejsze z nich to wpływ rosyjskich służb na rozkręcanie smoleńskiej spirali oskarżeń i podejrzeń. Nie tylko poprzez podrzucanie filmów z miejsca katastrofy i zdjęć ofiar. Także poprzez wpływ na środowiska skrajnej prawicy, które okrzyknęły się „obrońcami krzyża”. Z wieloma z nich ludzie PiS utrzymywali kontakty, jednemu z nich, wygłaszającemu serwilistyczne pochwały na cześć Putina, ściskał rękę prezydent Andrzej Duda.

Jeszcze w 2014 r. mówił on w „Trójce”, że „jestem przekonany, że był wybuch”. Co więcej, przytakiwał słowom Jarosława Kaczyńskiego, który porównał katastrofę smoleńską do ataków na Waszyngton i Nowy Jork w 2001 r. Dziś Andrzej Duda i jego sztabowcy na temat Smoleńska milczą.

Czytaj także: Obalamy tezy z raportu Antoniego Macierewicza na temat katastrofy smoleńskiej

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną