JACEK ŻAKOWSKI: – Jak się pan czuje w obliczu pandemii?
IVAN KRASTEV: – Jak ślepcy z powieści Saramago, gdy odzyskali wzrok. Od lat powtarzaliśmy, że wszystko się zmienia, ale w głębi duszy wierzyliśmy, że będzie, jak było. A teraz widzimy, że to nie było tylko gadanie o zmianie. Zaczynamy wierzyć, że zmiany są na serio.
Pandemia zmieniła świat?
Otworzyła nam oczy na świat, który zmienił się wcześniej. Jest taki eksperyment, w którym pokazuje się komuś zdjęcia stada psów i pyta się, co widzi. On wciąż odpowiada, że psy. Gdy po jakimś czasie podmienia się część psów na koty, badany dalej mówi, że widzi psy. Ale jeśli zrobi się przerwę, to po powtórzeniu pytania badany zobaczy psy i koty. Pandemia jest taką chwilą zawieszenia, dzięki której zobaczyliśmy koty, które widzieliśmy wcześniej. Odzyskaliśmy wzrok. Przynajmniej częściowo.
I co zobaczyliśmy?
Świat, w którym wszystko jest inne.
Patrzę na polskie wybory: linie podziału są takie, jak były. Politycy mówią i zachowują się podobnie jak wcześniej. Wyborcy głosują podobnie jak wcześniej. Nawet tematy kampanii i proporcje poparcia bardzo się nie zmieniły… Patrzę na Brukselę. Działa tak jak zawsze – wolno, miło, spokojnie, wspierająco, niezbyt skutecznie, cierpliwie… Światowy porządek też jest taki jak wcześniej. Trump walczy z Chinami i Europą. Rosja na tym korzysta. Chińczycy robią swoje… Nie widzę wielkich zmian.
W Polsce od lat mieliście rosnący autorytarny populizm i ostrą polaryzację. Ale większość myślała, że to tylko chwilowa aberracja. Jedne wybory i minie. Poważni ludzie mówili, że 2015 r. był wypadkiem przy pracy. Następne wybory i polityka wróci do racjonalności, współpracy, pragmatyzmu… Podobnie myśleliśmy o Ameryce Trumpa.