Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Najpierw wyznanie win. O zaproszeniu Dudy dla Trzaskowskiego

Andrzej Duda Andrzej Duda Jakub Szymczuk / Kancelaria Prezydenta RP
W wielu krajach w kampanii wyborczej rywale nawet się obrażają, ale potem podają sobie ręce. W Polsce jest inaczej. Duda obrażał nie tyle Trzaskowskiego, co miliony Polaków.

Jestem głęboko zasmucony wygraną Andrzeja Dudy. Wprawdzie on sam niewiele znaczy, nie ma własnego zdania, ale – jak pisano na tych łamach – jego zwycięstwo może zacementować układ władzy na wiele lat naprzód. PiS utrzyma się u steru, co więcej, może jeszcze przyspieszyć i pogłębić przejmowanie państwa, szczególnie samorządów, mediów czy sądów. To perspektywa coraz gorszych warunków życia i mojego, i moich bliskich. Niestety, perspektywa długa.

Duda obrażał nie tylko Trzaskowskiego

Dlatego dziś, doraźnie, irytuje mnie niespodziane zaproszenie Dudy wystosowane do Rafała Trzaskowskiego, by przyszedł do Pałacu Prezydenckiego, by podać sobie ręce. Wiem, że taka towarzyska grzeczność występuje po debacie prezydenckiej w wielu krajach. W kampanii wyborczej rywale prawią sobie impertynencje, nawet obrażają wzajemnie, a potem – jak w sporcie – podają sobie ręce. W Polsce sytuacja jest inna. Duda obrażał nie tyle Trzaskowskiego, co miliony Polaków, bo akceptował takie przemiany ustrojowe i takie zasady, na które absolutnie nie mogę się zgodzić.

Pojednanie? Można – bez entuzjazmu – zgodzić się na dalsze przekopywanie Mierzei Wiślanej. Wprawdzie wielkość dotychczasowych przeładunków w porcie w Elblągu zupełnie nie wróży opłacalności tej inwestycji i nie równoważy szkód. I mimo że zniszczyli już tyle lasu. „Jestem przeciwnikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych…” – głosił Duda. No trudno, niech się nie szczepi, szkoda, że daje zły przykład, na szczęście jest minister, który do szczepień namawia, więc można podać sobie ręce bez szczepienia. Może można też podać sobie ręce mimo „przepisywania majątku na żony”, sprytni są ci Morawieccy et consortes, niech sobie żyją dostatnio, Polska się od tego nie zawali. Ale już pojednanie w sprawach zmian ustrojowych i głoszonej przez prezydenta ideologii to rzecz poważna. Tu podania sobie rąk nie rozumiem i absolutnie bym nie zalecał.

Wiesław Władyka: Pękło na pół. Trzecia RP kontra Polska Ludowa

Scenariusz wizyty w Pałacu

Wyobraźmy sobie taką rozmowę w Pałacu. Przychodzi Trzaskowski z żoną. Wypada pogratulować zwycięzcy. No i wypada zapytać, jak będziemy dalej współpracować wobec głoszonych przez tę władzę zasad i poglądów. Proszę mi pomóc w przygotowaniu kilku rozsądnych zdań dla Trzaskowskiego do bardzo ważnych oświadczeń Dudy.

1. Unia to „wyimaginowana wspólnota, z której niewiele (dla Polski) wynika…” – ogłosił kiedyś Duda. Ja, wyborca Trzaskowskiego, uważam, że dla Polski i jej rozwoju Unia to wybór cywilizacyjny, szansa rozwoju i wyjście z uścisku rosyjskiego niedźwiedzia. Co miałby Trzaskowski powiedzieć?

No, panie prezydencie, jednak trochę z tej Unii wynika, proszę przyznać, może znajdziemy jakąś wspólną płaszczyznę oceny…

2. Duda na antyrządowych demonstracjach widział – jak stwierdzał – „twarze właśnie tych, którzy w ostatnim czasie bardzo dużo stracili (…) – jak to się niektórzy śmieją, »ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie«…”. Dotyczyło to protestujących przeciw faktycznej likwidacji organów kontrolujących władzę. Stałem wtedy z kolegami pod Trybunałem Konstytucyjnym i słyszałem, że cała Polska, tzn. cały PiS, się z nas śmieje, jako że jesteśmy „komunistami i złodziejami”. Nie chodzi o to, że to było dawno. To zasadnicza sprawa ustroju państwa. Co chciałby Duda nam dziś w tej sprawie powiedzieć? Bo ani ja, ani moi koledzy stanowiska w sprawie przejęcia Trybunału zmienić nie możemy, sprawa ma zasadnicze znaczenie. Na czym więc polegać by miało podanie sobie rąk? Co ma Trzaskowski powiedzieć?

Czy pan, panie prezydencie, zmienił swoje stanowisko i dalej uważa protestujących za komunistów i złodziei? Czy pan uważa, że coś z ojczyzny wydoiłem? Ile? Ośmielam się prosić o jasną odpowiedź…

3. Na forum międzynarodowym postępowania przeciw Polsce za jaskrawe naruszenie przez rząd PiS zasad praworządności toczą się i pod dywan ich zamieść nie można. Duda ocenił: „Nie będą nam w obcych językach…” itd. A w TVP Info postponował europosłów, którzy protestowali przeciw łamaniu prawa. I tak mówił: „Sześciu europosłów teoretycznie polskich, a przynajmniej z Polski, głosowało przeciwko Polsce. Ja jestem zaszokowany. Dla mnie ktoś, kto głosuje przeciwko Polsce, nie ma prawa się nazywać polskim deputowanym”. I znów propozycja ewentualnych pytań Trzaskowskiego w rozmowie z Dudą:

Czy ci deputowani dalej nie mają prawa się nazywać polskimi deputowanymi? Czy po prostu pan zmilczy? No bo sprawa dalej się toczy i trzeba będzie publicznie zająć jakieś stanowisko. Co pan chce powiedzieć?

4. O osobach LGBT. „Próbuje się nam wmówić, że LGBT to ludzie…”. Po podaniu sobie rąk Trzaskowski powinien tę klasyfikację poruszyć? Pytać, czy to jednak ludzie? Czy po prostu machnąć ręką?

Nie mogę ciągnąć za długo, bo nie starczy miejsca. Problem polega na tym, że większość głosujących rodaków nie przejmuje się taką ideologią Dudy, jego obskurantyzmem i pogardą dla ludzi. Nie tylko dla LGBT. Nie wiem, co zrobić. Klajstrować przez dalsze pięć lat? Milczeć? Przecież żyjemy w jednym kraju i sami głosimy potrzebę tolerancji.

Czytaj też: Duda, Trump, dwa bratanki

A może recepta Kaczyńskiego?

Pisze mi mój przyjaciel z chaty na Mazurach: „Jako zdradziecka morda i chamska hołota z niepolską duszą informuję, że udaję się na emigrację wewnętrzną. Młodzież musi walczyć”. Trzaskowski to młodzież. Ale zanim pójdzie do Pałacu i zanim będzie podawał ręce, niech się zachowa jak poważny polityk i przywódca przed ważną wizytą na tym szczeblu. Coś uzgodni z góry, bo inaczej to będzie wyglądało jak – za przeproszeniem – wizyta Dudy u Trumpa. Bezwarunkowe poparcie polityczne i żadnych korzyści dla kraju.

Może dobra byłaby recepta, którą zalecił kiedyś mentor Dudy – sam Jarosław Kaczyński – kiedy prezydent apelował w 2016 r., by przebaczyć sobie wzajemne winy. Nie wspomniał oczywiście wtedy nic o jakichkolwiek winach, które by na nim ciążyły. Ale i tak Kaczyński go zrugał ostrą tezą: „Przebaczenie jest potrzebne, ale po przyznaniu się do winy i wymierzeniu kary”. Może by receptę prezesa PiS zastosować. Niech się Duda przyzna do winy i poprosi o wymierzenie kary. Bo na razie widzę, że kara będzie, ale tylko dla nas. Dalsze pięć lat.

Ewa Siedlecka: Smutny wybór, ale wybór

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną