Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Umowa z USA. Porozumienie wielkich niewiadomych

Sekretarz stanu USA Mike Pompeo i szef MON Mariusz Błaszczak po podpisaniu porozumienia wojskowego Sekretarz stanu USA Mike Pompeo i szef MON Mariusz Błaszczak po podpisaniu porozumienia wojskowego Kuba Atys / Agencja Gazeta
Podpisana w sobotę umowa obronna według rządu jest historyczna, przełomowa i gwarantuje bezpieczeństwo niemal absolutne. Równie wielkie są jednak znaki zapytania.

Rząd niewiele robi, by te wątpliwości wyjaśnić. Mimo obietnic szybkiej publikacji umowy po jej podpisaniu, płynących w ostatnich dniach z MON i kancelarii prezydenta, nadal w publicznym obiegu tekstu nie ma porozumienia o zwiększonej współpracy obronnej Polski i USA. Szkoda, bo publikacja umowy, najlepiej z załącznikami, pozwoliłaby rozwiać mnożące się obawy i pytania – o jurysdykcję nad żołnierzami i inne kwestie prawne, status amerykańskich baz, dostęp do nich czy zakres wyłącznej kontroli.

Według zapewnień szefa BBN Pawła Solocha i ministra Mariusza Błaszczaka dla PAP w umowie nie ma nic, co naruszałoby polską suwerenność i odbiegało od standardów NATO. Przeciwnie, umowa ma bazować na sojuszniczym porozumieniu pochodzącym jeszcze z 1951 r.

Co wiemy? Najważniejsze uzgodnienia w ramach polsko-amerykańskiej umowy obronnej:

  • Do Polski trafi dodatkowo min. 1 tys. żołnierzy, kontyngent USA ma liczyć min. 5,5 tys.
  • Pobyt wojsk ma być rotacyjny, ale trwały i bezterminowy.
  • Amerykanie będą stacjonować w znacznie większej liczbie miejsc niż do tej pory.
  • Polska pokryje część kosztów ich utrzymania i pełne koszty budowy infrastruktury.
  • USA ustanowią w Polsce wysunięte dowództwo V Korpusu dla wschodniej flanki NATO.

Czytaj też: Trump uderza w Niemcy, NATO i Polskę. Prysły iluzje o forcie

Ściganie żołnierzy tylko na wniosek

Największą koncesją na rzecz USA w sferze prawnej wydaje się odstąpienie od zasady pierwszeństwa jurysdykcji polskiej w sprawach karnych.

Reklama