Najpierw liczby, bo są istotne. Niemcy ma opuścić 11,9 tys. żołnierzy sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. To więcej, niż zapowiadał Donald Trump. 6,4 tys. żołnierzy, czyli ponad połowa, wróci do USA, w tym np. cała brygada zmotoryzowana z Bawarii. Reszta zostanie rozdysponowana głównie między Belgię (dowództwa) i Włochy (eskadra F-16). Możliwe jest umiejscowienie rotacyjnego dowództwa szczebla korpusu (którego w Europie jeszcze nie ma) w Polsce – pod warunkiem osiągnięcia dwustronnego porozumienia Waszyngton–Warszawa.
Część oddziałów wycofanych z Europy nadal ma wspierać działania wojsk USA w tym rejonie, ale na zasadzie rotacyjnej. Będą wysyłane na czasowy pobyt do krajów sojuszniczych, w tym Polski, Rumunii czy krajów bałtyckich. Pentagon nie ogłosił stałego przesunięcia żadnej jednostki do państw Europy Wschodniej ubiegających się o taki ruch, o którym wspominał przecież Trump. Można powiedzieć, że ci, którzy jeszcze wierzyli w jakąś postać Fortu Trump, usłyszeli właśnie, jak ta budowla się wali. Co więcej, runął też jeden z dwóch filarów kruchej stałej obecności wojsk lądowych USA w Europie. Po wycofaniu wspomnianej brygady 2dCAV armii USA zostanie jedynie lekka brygada spadochronowa w Vicenzie.
Czytaj też: Trump wycofa wojska z Niemiec? Zimny prysznic dla NATO
Jednostki nie trafią do Polski
„Utrata” 2dCAV jest tym boleśniejsza z polskiej perspektywy, że to właśnie ta jednostka zapoczątkowała misję sił USA w ramach wielonarodowej batalionowej grupy bojowej NATO w 2017 r.