Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Sierpień ’80. Solidarność już tylko do muzeum?

Sztandar NSZZ „Solidarność”, obchody 40. rocznicy zawarcia porozumień sierpniowych w Gdańsku, 31 sierpnia 2020 r. Sztandar NSZZ „Solidarność”, obchody 40. rocznicy zawarcia porozumień sierpniowych w Gdańsku, 31 sierpnia 2020 r. ASW / ArtService / Forum
W dobie turbokapitalizmu, globalizacji, katastrofy klimatycznej i rosnących populizmów lekcja sprzed 40 lat może jeszcze nas czegoś nauczyć. Choćby tego, żeby nie rozdzielać aspiracji do wolności politycznej i godnego poziomu życia.

Sposób celebrowania rocznic w Polsce potrafi zabić każdą, nawet najbardziej szczytną ideę. Z jednej strony mamy tendencję do idealizowania postaci i zjawisk, przesładzania do granic możliwości i nudnej pompy pozbawionej jakiejkolwiek refleksji. Z drugiej – jak mało kto potrafimy się o historię kłócić, zalewać wszystko żółcią i zawiścią, deprecjonując największych bohaterów i najdonioślejsze osiągnięcia. Sierpień ’80 padł ofiarą obu tych tendencji. Nic więc dziwnego, że gdy publicyści młodszego pokolenia pisali niedawno w „Polityce” o tym, czy cokolwiek z idei Sierpnia pozostało jeszcze żywe, byli raczej sceptyczni.

Sztandar do muzeum?

Wielu młodych uważa, że Sierpień w żadnym stopniu nie odpowiada na wyzwania, przed którymi dziś stoją, bo rzeczywistość jest zupełnie inna niż 40 lat temu, a na jej obraz wpływają inne procesy niż te uruchomione przez robotniczy protest z 1980 r. Młodzi żyją w świecie ukształtowanym przez liberalną demokrację i liberalizm gospodarczy, globalizację, wywołane przez nie efekty społeczne oraz – często populistyczne – reakcje polityczne. Młodych irytuje też przykrawanie mitu Sierpnia pod bieżące potrzeby i chowanie za nim realnych politycznych zmian. I szczerze mówiąc, wcale im się nie dziwię, gdy po raz kolejny słyszę rozważania o tym, kto stał tam, gdzie stała „Solidarność”, a kto tam, gdzie ZOMO itd.

Czy w takim razie sztandar „Solidarności” należy wyprowadzić do muzeum, a spory o idee Sierpnia zostawić starzejącym się uczestnikom tych wydarzeń i zawodowym historykom?

Reklama