Co o „Solidarności” myśli młode pokolenie? Ma co świętować?
Pogodnie uśmiechnięta czaszka. Pożegnanie z „Solidarnością”
Mija 40. rocznica Sierpnia 1980. Zaprosiliśmy na łamy internetowej edycji „Polityki” trzech publicystów młodszego pokolenia i różnych opcji, żeby zapytać, czy Sierpień ’80 jest jeszcze żywą ideą, czy już tylko martwą datą w historii. Zaczyna Piotr Górski z „Res Publiki Nowej”, głos zabiorą jeszcze Adam Ostolski („Krytyka Polityczna”) i Bartosz Brzyski (Klub Jagielloński).
Miarą polityki jest trwała zmiana świata na lepsze. Z tego punktu widzenia sierpniowe strajki, negocjacje z władzami, 21 postulatów, nawet późniejszy wpływ na przyjęte przez Sejm PRL ustawy można skwitować tylko życzliwym uśmiechem.
Dla wielu uczestników wydarzenia sierpniowe to byli przede wszystkim ludzie i atmosfera, którą stworzyli. Ale właśnie dlatego ich doświadczenia i odczucia są nieprzekazywalne. W relacjach można przeczytać, że euforia połączona z nadzieją i strachem powodowała u niektórych płacz, a nawet wymioty. Młodym nie pozostaje nic prócz uznania, że było to silne wydarzenie psychosomatyczne. Jak ślub, wesele i 16 miesięcy miodowych.
Czytaj też: Euforia i strach. O Sierpniu ′80 z Barbarą Labudą
40 lat… świetlnych
Chwila była wyjątkowa, ale dla małżonków. Dzieciom, nawet poczętym w tamtym okresie, pozostają tylko zdjęcia i nagrania z uroczystości. Pokolenie „Solidarności” często przypomina rodziców oczekujących od kolejnych pokoleń spełniania ich aspiracji i naśladowania ich kariery, tak przecież pięknej.