Zbigniew Ziobro nie poszerza nam elektoratu. Chodzi tylko o to, żeby nie startował sam i nie zabrał nam 3–4 proc., które mogą się okazać kluczowe, by znów mieć większość – mówi ważny polityk PiS. I dodaje: – Mamy pomysł, żeby w ramach PiS zbudować radykalne skrzydło, odpowiadające potrzebom bardziej prawicowych wyborców. Wtedy już w ogóle nie będziemy potrzebować Ziobry i jego Solidarnej Polski. Są w PiS odpowiedni ludzie. O kim mowa – o tym za chwilę.
Ziobro bardziej pisowski od PiS
Rozmowy o rekonstrukcji rządu, ofensywie programowej i nowej umowie koalicyjnej idą jak po grudzie. Sam prezes przyznał, że są skomplikowane. Partyjne przystawki – Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro – wiedzą, że od tych negocjacji zależy ich przyszłość. Chcą zapisania gwarancji startu na listach PiS w wyborach 2023, a przynajmniej takiego podziału resortów, stanowisk i zasobów, który ich wzmocni i pozwoli samodzielnie dostać się do Sejmu.
Prezes do spełniania tych żądań się nie kwapi. Ziobro usłyszał też od niego stanowcze „nie”, kiedy przyszedł z propozycją fuzji obu partii. Teraz na każdym kroku podkreśla, że on i jego ludzie są bardziej pisowscy od PiS, lepiej rozumieją potrzeby prawicowych wyborców, a w obozie zjednoczonej prawicy to oni są najbardziej ideowi. To ma być fundament ich odrębności, w tym ziobryści upatrują szansy na przetrwanie.
Pisaliśmy już o oznakach tej światopoglądowej nadaktywności ziobrystów w ostatnich dniach. Przypomnijmy, że chcą walczyć z „lewactwem”, wypowiedzieć konwencję antyprzemocową, stanęli w obronie odwołanego kuratora, który mówił o „wirusie LGBT”.