Pandemia traktowana śmiertelnie poważnie przez organy ścigania, mandaty, wnioski o areszt. I pandemia lekceważona. Z jednej strony coraz większy bunt przeciw obowiązkowi noszenia maseczek w sklepach. Z drugiej – pięć miesięcy aresztu dla mieszkanki Torunia, której prokuratura postawiła zarzut, bo złamała kwarantannę (grozi jej do ośmiu lat więzienia). I kara dla ekspedientki w Suwałkach, która nie obsłużyła klientki bez maseczki (w drugiej instancji karę anulowano). Pandemiczne paradoksy?
Czytaj też: Czy w Polsce wzrosła śmiertelność z powodu Covid-19?
Prokuratura wnioskuje – sąd przyklepuje
W maju pandemię traktowaliśmy poważnie, baliśmy się. Do tego stopnia, że zdarzały się przypadki sąsiedzkich prześladowań osób na kwarantannie i podejrzewanych o zakażenie. W internecie krążył filmik, na którym nastolatkowie wyzywają Azjatkę, bo „przywlekła do Polski wirusa”. Policja nakładała na łamiących przepisy – chodzących po ulicach bez maseczek lub przebywających na terenach zielonych – mandaty administracyjne w wysokości 3 tys. zł.
Właśnie w tym czasie 38-letnia mieszkanka Torunia dwukrotnie złamała kwarantannę i wyszła po zakupy. Prokuratura postawiła jej zarzut z art. 165 par. 1, pkt 1 kk: „Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. I zawnioskowała do sądu o areszt, bo – jak argumentowano – podejrzana na wolności mogłaby dalej popełniać przestępstwo (to jedna z przesłanek tymczasowego aresztowania).