Zaiskrzyło między wiernymi przywiązanymi do tradycji (hostia przyjmowana na język) i świeckimi tradycjonalistycznymi działaczami katolickimi z jednej strony a władzą kościelną – z drugiej. To w Polsce zdarza się rzadko, gdyż nasz episkopat rzymskokatolicki nawet radykalnym krytykom Kościoła trudno byłoby zaatakować za „lewacki progresizm”.
Czytaj też: Irlandzkie kłamstwo. Kaczyński źle broni Kościoła
Komunia na billboardach
Pierwszego października tradycjonalistyczne katolickie Stowarzyszenie im. ks. Piotra Skargi odpaliło w kilku miastach akcję billboardową „Stop Komunii Świętej na rękę!”. Już dwa dni później bp Adam Bałabuch, przewodniczący Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przy Konferencji Episkopatu Polski, podpisał obszerny komunikat dotyczący tej zapalnej, jak się okazuje, kwestii.
Kto dokument przeczyta, nie może mieć wątpliwości, że billboardy „Stop Komunii Świętej na rękę” są w kontrze do oficjalnego stanowiska władz kościelnych, a sama akcja nie tylko może siać zamęt wśród wiernych, ale też podrywać autorytet Kościoła instytucjonalnego, stawiając go w sytuacji przysłowiowego „wielbłąda”, który musi się teraz tłumaczyć, że nie przyłączył się do wrogów tradycji.
Czytaj też: